Każdy debiut na scenie narodowej jest wydarzeniem, pojawienie się zaś młodego choreografa w warszawskim Teatrze Wielkim przez dziesięciolecia było wręcz niemożliwe. Odkąd jednak Krzysztof Pastor przekształcił tu zespół w Polski Balet Narodowy, sytuacja zaczyna się zmieniać. Wciąż jednak duży spektakl firmowany przez młodego autora jest w Operze Narodowej czymś wyjątkowym.
Szansę taką dostał teraz Jacek Tyski, wciąż aktywny jako tancerz warszawskiego zespołu, ponadto z doświadczeniami wcześniej zdobytymi też w Niemczech czy Hiszpanii. Od kilku lat stara się jednak zaistnieć również jako choreograf. W Operze Narodowej zrealizował kilka mniejszych warsztatowych kompozycji, teraz debiutuje dwuaktowym widowiskiem o Hamlecie.
Zadanie postawił sobie ambitne. Jan Kott, wybitny znawca dramatów Szekspira, napisał kiedyś, że „Hamleta” nie da się zagrać w całości, trzeba wybrać jeden z wątków tego wielkiego dramatu. O czym więc opowiada spektakl Jacka Tyskiego? Przede wszystkim o związku Hamleta z Ofelią. Pokazuje człowieka, który odtrącił ukochaną kobietę, co uruchomiło ciąg tragicznych zdarzeń. Spektakl zaczyna się śmiercią Ofelii, wszystko, co dalej w nim następuje, jest jakby retrospekcją zdarzeń.
To dobry temat na widowisko baletowe, taniec jest sztuką uczuć i emocji. Jacek Tyski czuł się chyba jednak przytłoczony wielkością Szekspira, bo nie odważył się na zbyt dużą samodzielność. Stara się przede wszystkim wiernie przedstawić całą historię, w jego spektaklu pojawiają się najważniejsze Szekspirowskie postaci: od Ducha Ojca po Rosenkrantza i Guildensterna, zabrakło jedynie Grabarza z czaszką Yorricka.
Na szczęście Jacek Tyski potrafi zróżnicować charaktery. Królowa Gertruda i jej nowy mąż Klaudiusz w wyrazistej interpretacji Magdaleny Ciechowicz i Carlosa Martina Pereza momentami wręcz zdominowali spektakl. Dynamiczny duet stworzyli Patryk Walczak i Kenneth Dwigans (Rosenkrantz i Guildenstern). Niezłe są też dworskie sceny zbiorowe.