Miłość i konflikty nie przemijają

Romeo i Julia | Tragedia szekspirowskich kochanków w tym spektaklu baletowym ?zostanie przeniesiona w XX wiek.

Publikacja: 28.02.2014 10:48

Krzysztof Pastor prowadzi próbę „Romea i Julii”

Krzysztof Pastor prowadzi próbę „Romea i Julii”

Foto: TW-ON, Ewa Krasucka Ewa Krasucka

Pierwszym dramatem psychologicznym w repertuarze Polskiego Baletu Narodowego będzie „Romeo i Julia" – mówi Krzysztof Pastor. – Ta historia musi opierać się na relacjach między różnymi postaciami, nie tylko między tytułowymi bohaterami, ale również na przykład między Julią a jej ojcem. To wszystko, co zachodzi między nimi, jest niesłychanie ważne, więc nie może powstać spektakl wyłącznie ładnie zatańczony. Musi pokazywać coś prawdziwego, w co widz będzie w stanie uwierzyć.

Po raz pierwszy z baletem Sergiusza Prokofiewa Krzysztof Pastor zmierzył się w 2008 roku. Wtedy zrealizował go w Edynburgu z tancerzami Scottish Ballet. Nie ukrywa jednak, że za każdym razem zabiera się do pracy z zapałem, ale i z pewnymi obawami. „Romeo i Julia" to przecież jedna z najbardziej znanych historii w dziejach ludzkości.

– Nie chodzi w niej wyłącznie o miłość i nie powinniśmy skupiać się tylko na niej – mówi choreograf. – Szekspir pokazał ją na tle konfliktu, niesprecyzowanego dokładnie, ale niosącego tragiczne konsekwencje. Ten konflikt nie przemija, tak jak miłość, w rozmaitych miejscach na ziemi trwa nadal i będzie trwał. Dlatego „Romea i Julię" można przenieść na grunt włoski, do Polski czy gdziekolwiek indziej, w każdą epokę, i będzie historią przemawiającą do widza.

Włochy w epoce faszyzmu

Akcja przedstawienia Polskiego Baletu Narodowego ma rozgrywać się w XX wieku. – To będą Włochy w epoce rodzącego się faszyzmu, lata 20. i 30. - zdradza Krzysztof Pastor. – Później nadchodzi czas walki, a po nich kolorowy okres powojennego optymizmu, ale konflikt nie zniknął. To są przecież lata zamachów we Włoszech Czerwonych Brygad. Poprowadzę tę opowieść aż do ostatniej dekady minionego stulecia.

W historyczny konkret wprowadzą widza wizualizacje, ale będą to jedynie delikatne odniesienia. – Przeniesienie znanej opowieści w inną epokę łatwiej jest przeprowadzić w balecie niż w teatrze dramatycznym – dodaje choreograf. – Balet ze swej natury pozbawiony jest realistycznej dosłowności. W tańcu nie operujemy słowem, słownym konkretem. Natomiast pewne treści, a zwłaszcza emocje, można silnie wyrazić tańcem. To jednocześnie jeden z pierwszych moich spektakli, w którym wykorzystuję ciszę w ruchu. Trzeba jednak czasami pozwolić jej zabrzmieć, by nabrała szczególnego znaczenia.

„Romeo i Julia" Sergiusza Prokofiewa należy dziś do najważniejszych dzieł baletowych. Aż trudno uwierzyć, że z ogromnym trudem przedzierało się ono na scenę. Kompozytor zaczął pisać muzykę w 1934 roku dla leningradzkiego Teatru im. Kirowa, który jednak z niewiadomych powodów zrezygnował z tego baletu. Potem kontrakt z Prokofiewem podpisała szkoła choreograficzna w Leningradzie, ale również zerwała tę umowę.

Prapremiera „Romea i Julii" ostatecznie miała miejsce w 1938 roku w Brnie. A kiedy kilkanaście miesięcy później do prób przystąpił zespół Teatru Bolszoj w Moskwie, tancerze buntowali się, twierdząc, że muzyka jest dla nich zbyt kameralna i skomplikowana rytmicznie. Orkiestra podjęła zaś uchwałę, by zaprzestać prób i w ten sposób uniknąć kompromitacji na premierze. Ostatecznie do niej doszło, choć wcześniej Prokofiew dokonał przeróbek w orkiestracji utworu.

Balet „Romeo i Julia" od razu odniósł sukces. Popularnością cieszy się do dzisiaj w wielu krajach. Obecna premiera Polskiego Baletu Narodowego będzie czwartą realizacją tego tytułu w Warszawie. Twórcą pierwszej z nich w 1954 roku – jeszcze na scenie Romy – był Jerzy Gogół. W 1970 roku już w Teatrze Wielkim balet ten wystawił Aleksiej Cziczinadze, na premierze tytułowe partie zatańczyli ulubieńcy warszawskiej publiczności, Maria Krzyszkowska i Gerard Wilk. W 1996 roku autorem kolejnej choreografii został Emil Wesołowski. Jego pełen rozmachu spektakl z dekoracjami Andrzeja Kreutza Majewskiego i kostiumami młodego debiutanta Borisa Kudlički zyskał duże powodzenie i przez wiele lat utrzymał się w repertuarze zespołu Teatru Wielkiego-Opery Narodowej.

Z Warszawy do Chicago

– Lubię w balecie czystą formę, w „Romeo i Julii" od niej odchodzę, co jest dla mnie odświeżające – wyznaje Krzysztof Pastor. – Przedstawienie bazuje na technice klasycznej, ale są w nim również rozmaite techniki tańca współczesnego.

Krzysztof Pastor zdradza przy okazji, że w Szekspira zagłębił się na dłużej. Obecnie pracuje również nad baletową wersją „Burzy" w Amsterdamie dla Het Nationale Ballet. - To jest zupełnie inny materiał szekspirowski – przyznaje. – W porównaniu z nim „Romeo i Julia" wydaje się prostą historią. „Burzę" każdy może zinterpretować inaczej, jest dziełem otwartym dla realizatorów w teatrze dramatycznym i dla choreografów.

A już 30 kwietnia szykuje się premiera „Romea i Julii" Krzysztofa Pastora w Joffrey Ballet w Chicago. Warszawskie przedstawienie powstaje bowiem we współpracy z tym słynnym zespołem amerykańskim.

Jacek Marczyński

Premiera „Romea i Julii" ?w choreografii Krzysztofa Pastora ?– 7 marca 2014 r. Scenografia ?i kostiumy: Tatyana van Walsum, ?dyryguje Łukasz Borowicz.

Pierwszym dramatem psychologicznym w repertuarze Polskiego Baletu Narodowego będzie „Romeo i Julia" – mówi Krzysztof Pastor. – Ta historia musi opierać się na relacjach między różnymi postaciami, nie tylko między tytułowymi bohaterami, ale również na przykład między Julią a jej ojcem. To wszystko, co zachodzi między nimi, jest niesłychanie ważne, więc nie może powstać spektakl wyłącznie ładnie zatańczony. Musi pokazywać coś prawdziwego, w co widz będzie w stanie uwierzyć.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Taniec
Trzy nosy Pinokia. Premiera Polskiego Baletu Narodowego
Taniec
Josephine Baker: "zdegenerowana" artystka w spódniczce z bananów
Taniec
Agata Siniarska zatańczy na festiwalu w Berlinie
Taniec
Taneczne święto Indii
Taniec
Primabalerina z Teatru Bolszoj opuściła kraj. "Wstydzę się Rosji"