Reklama

Stare układy nie tracą energii

Przyjemność daje spektakl, w którym wykonawcy emanują radością. Taki jest właśnie „Don Kichot" ?w Operze Narodowej - pisze Jacek Marczyński.

Aktualizacja: 02.06.2014 14:51 Publikacja: 02.06.2014 08:36

Paweł Koncewoj w akrobacjach Sancho Pansy

Paweł Koncewoj w akrobacjach Sancho Pansy

Foto: TW-ON, Ewa Krasucka Ewa Krasucka

O takich widowiskach mawiano kiedyś, że są dla widzów od lat siedmiu do 100. Ale czy dziś istnieje sztuka łącząca pokolenia? Twórcy piszą nowe wersje starych bajek, wymyślają własne o robotach i potworach, a ten świat jest obcy dziadkom, a często i rodzicom. Na dodatek kultura masowa odesłała balet klasyczny do muzeum, a większość choreografów stara się wymyślić własny styl, a nie korzystać z dawnych wzorców.

Zobacz galerię zdjęć

Po co więc i dla kogo jest dziś balet klasyczny? Niech każdy odpowie sam, wybrawszy się do Opery Narodowej na „Don Kichota".

To tytuł z klasycznego kanonu. Ludwig Minkus dostarczył porcji melodyjnych, bezpretensjonalnych walców, polek, galopów i marszów, zabarwiwszy całość hiszpańskim kolorytem. A najwięksi XIX-wieczni choreografowie – Marius Petipa i Aleksander Gorski – stworzyli wielkie widowisko.

W Warszawie Aleksiej Fadiejeczew, przedstawiciel słynnej baletowej rodziny związanej z Teatrem Bolszoj, daje widzom „Don Kichota" we wzorcowym, klasycznym kształcie. Cały I akt to zbiór efektownych tańców na barcelońskiej ulicy. W II akcie jest sen Don Kichota z tancerkami na pointach, kwintesencja XIX-wiecznego baletu w układzie Mariusa Petipy. A w finale jest pas de deux głównych bohaterów, Kitri i Basilia, od 100 lat tańczone także na wszelkich galach baletowych.

Reklama
Reklama

A jednak Aleksiej Fadiejeczew nie okazał się kustoszem. Stworzył spektakl zabawny, dodał sporo gagów. „Don Kichot" to komedia dynamiczna, w całkiem współczesnym tempie, zwłaszcza że tak też Aleksiej Bakłan prowadzi orkiestrę, perfekcyjnie partnerując tancerzom. Thomas Mika zaproponował zaś całą gamę kostiumów w słonecznej, barwnej kolorystyce.

„Don Kichot" nie może być dziś zwykłą rekonstrukcją, bo umiejętności techniczne tancerzy są znacznie większe niż dawniej. Choreografia Fadiejeczewa jest skomplikowana i trudna, ale nie odnosi się wrażenia, że oglądamy pozbawioną emocji baletową akrobatykę. Warszawski zespół osiągnął bowiem taki poziom, że jest w stanie podjąć wyzwanie wymagające techniki najeżonej trudnościami. A przy tym potrafi stworzyć spektakl w każdej scenie nacechowany radością i spontanicznością.

Jest tajemnicą Fadiejeczewa, co sprawił, że Maksim Wojtiul odmłodniał nagle o kilkanaście lat i stał się beztroskim, zuchwałym, acz sympatycznym Basiliem. A liryczna Aleksandra Liaszenko okazała się pełną temperamentu Kitri. Oboje zaprezentowali całą gamę skoków, piruetów, podnoszeń i ewolucji, tworząc portrety swoich bohaterów.

Ról i epizodów jest w „Don Kichocie" ponad 20: od ognistej Tancerki ulicznej (Marta Fiedler), niezdarnego zalotnika (Carlos Martin Pérez) po romantyczną Królową Driad (Maria Żuk) i eterycznego Amora (Ewa Nowak). Ta liczba solistów także świadczy o klasie Polskiego Baletu Narodowego.

Ciekawe tylko, co bardziej zapamięta publiczność? Klasyczne popisy przyjaciółek Kitri (Yuka Ebihara i Emilia Stachurska) czy metalowego konia, na którym podróżuje Don Kichot (Siergiej Basałajew) i zabawnego Sanczo Pansę (Paweł Koncewoj) wyrzucanego w górę przez uliczną gawiedź?

Jacek Marczyński

Taniec
Potencjał medialny tańca teraz warty 750 mln zł. Dorównuje żużlowi, wyprzedza MMA
Taniec
„Prometeusz” żegna dyrektora Waldemara Dąbrowskiego
Taniec
Trzy nosy Pinokia. Premiera Polskiego Baletu Narodowego
Taniec
Josephine Baker: "zdegenerowana" artystka w spódniczce z bananów
Taniec
Agata Siniarska zatańczy na festiwalu w Berlinie
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama