O takich widowiskach mawiano kiedyś, że są dla widzów od lat siedmiu do 100. Ale czy dziś istnieje sztuka łącząca pokolenia? Twórcy piszą nowe wersje starych bajek, wymyślają własne o robotach i potworach, a ten świat jest obcy dziadkom, a często i rodzicom. Na dodatek kultura masowa odesłała balet klasyczny do muzeum, a większość choreografów stara się wymyślić własny styl, a nie korzystać z dawnych wzorców.
Po co więc i dla kogo jest dziś balet klasyczny? Niech każdy odpowie sam, wybrawszy się do Opery Narodowej na „Don Kichota".
To tytuł z klasycznego kanonu. Ludwig Minkus dostarczył porcji melodyjnych, bezpretensjonalnych walców, polek, galopów i marszów, zabarwiwszy całość hiszpańskim kolorytem. A najwięksi XIX-wieczni choreografowie – Marius Petipa i Aleksander Gorski – stworzyli wielkie widowisko.
W Warszawie Aleksiej Fadiejeczew, przedstawiciel słynnej baletowej rodziny związanej z Teatrem Bolszoj, daje widzom „Don Kichota" we wzorcowym, klasycznym kształcie. Cały I akt to zbiór efektownych tańców na barcelońskiej ulicy. W II akcie jest sen Don Kichota z tancerkami na pointach, kwintesencja XIX-wiecznego baletu w układzie Mariusa Petipy. A w finale jest pas de deux głównych bohaterów, Kitri i Basilia, od 100 lat tańczone także na wszelkich galach baletowych.