Reklama

Krzysztof Pastor i litewscy tancerze

Krzysztof Pastor mówi, że tam, gdzie kłócą się politycy, potrzebni są artyści. Pracuje więc w Warszawie i Wilnie – pisze Jacek Marczyński

Aktualizacja: 01.05.2012 19:57 Publikacja: 01.05.2012 19:38

Krzysztof Pastor, dyrektor Polskiego Baletu Narodowego

Krzysztof Pastor, dyrektor Polskiego Baletu Narodowego

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska MS Magda Starowieyska

Ciągle narzeka na nadmiar zajęć, choć przyznaje, że jest ich mniej niż trzy lata temu. -  Kiedy zgodziłem się zostać dyrektorem baletu Opery Narodowej, nie miałem pojęcia, że tyle czasu będę musiał poświęcić na obowiązki administracyjne -  mówi Krzysztof Pastor.



Gdy w 2009 roku, po ponad ćwierć wieku nieobecności w Polsce, zdecydował się wrócić, jego nazwisko było u nas znane garstce baletowych fanów. W Europie miał mocną pozycję jako choreograf jednego z najlepszych zespołów -  Het National Ballet w Amsterdamie, pracował też w wielu innych krajach.

Zobacz galerię zdjęć

Reklama
Reklama



Po trzech latach Krzysztof Pastor jest ulubieńcem mediów i publiczności, nominowanym do licznych nagród - od prestiżowych (Koryfeusz Muzyki Polskiej) do tych z kręgu kultury masowej (warszawskie Wdechy). Stworzył modę na balet, na jego przedstawienia się chodzi, więc o bilety trudno. „Dobry choreograf to rzadki ptak. Jeszcze rzadziej można spotkać takiego, który ma odwagę i wizję, aby tworzyć dzieła zakrojone na wielką skalę zapełniające widzami teatry operowe" - napisała brytyjska dziennikarka Maggie Foyer o jednej z warszawskich jego premier.



Zespół Opery Narodowej przemieniony przez Pastora w Polski Balet Narodowy funkcjonuje według zasad obowiązujących w kompaniach tanecznych na Zachodzie, których członkowie podejmują się wielu zadań, a nie tylko przychodzą na lekcje i próby. Sprowadza do Warszawy wybitnych choreografów i pedagogów, a tancerzy dobiera z różnych krajów. Nie zapomina jednak o stworzeniu warunków rozwoju dla tych, których ma na miejscu.

Reklama
Reklama



Kiedy pytam, czy osiągnął to, co zamierzał, odpowiada: - Nie, ale oglądając nasze spektakle w tym sezonie, kilka razy zdarzyło się, że miałem poczucie dumy.

Zimą w Het Nationale Ballet odbyła się premiera jego nowego baletu, tym razem z muzyką Witolda Lutosławskiego. A kilka miesięcy temu został też szefem artystycznym baletu Litewskiego Narodowego Teatru Opery i Baletu w Wilnie.

-  To raczej stanowisko doradcy, a nie dyrektora - mówi. -  Zespół jest bardzo dobrze administrowany. Poszukiwano kogoś, kto ożywiłby go artystycznie. W Wilnie są utalentowani tancerze, ale dotąd panowała tam atmosfera niezachęcająca do wysiłku. Podobnie jak kilka lat temu w Warszawie.

Jest kilka innych powodów, dla których przyjął propozycję z Litwy. - Kiedy jeżdżę do Amsterdamu, widzę, jak wciąż wiele mamy do zrobienia w Warszawie - mówi. -  Gdy zacząłem pracować w Wilnie, lepiej dostrzegam, co już udało mi się osiągnąć w Polsce.

Reklama
Reklama

Grupa litewskich solistów zakończyła niedawno pobyt w Warszawie. Od polskich kolegów uczyli się ról w „Tristanie". Tym baletem Krzysztof Pastor chce zainaugurować przyszły sezon w Wilnie.

- Obserwując ich w sali prób, miałem wrażenie, że robimy coś ważnego, a nie tylko kolejną premierę - przyznaje. -  Stosunki polityczne między oboma krajami są wręcz konfliktowe, a my ćwiczymy zgodnie, dogadując się w tym, co dla nas najistotniejsze i na co, mam nadzieję, czeka publiczność.

Wspólnych pomysłów ma więcej. - Zarekomendowałem dyrekcji teatru w Wilnie Roberta Bondarę, to bardzo utalentowany choreograf -  zdradza. -  Spodobał się i będzie robił pełnospektaklowy balet o wielkim litewskim kompozytorze i malarzu Mikalojusie Konstaninasie Čiurlonisie, w pewnym momencie życia związanym z Warszawą.

Premierę zaplanowano na 2013 rok.

Chciałby zawieźć na Litwę swój warszawski spektakl "I przejdą deszcze...". To jego osobista choreografia, reakcja na powrót do Polski i Warszawy, której właściwie wcześniej nie znał, bo urodził się i uczył w Gdańsku. - Dopiero teraz zaczynam rozumieć to miasto i widzę w nim więcej blizn i dowodów cierpienia niż w jakiejkolwiek innej europejskiej metropolii - mówił przed premierą rok temu.

Reklama
Reklama

Szuka dogodnych terminów na przyjazd litewskiego zespołu do Warszawy. Liczy, że pokaże balet o Barbarze Radziwiłłównie, który ma w repertuarze, oraz oczywiście przedstawienie Roberta Bondary.

Znając Krzysztofa Pastora, zapewne się to uda. Zawsze potrafił konsekwentnie realizować zamierzenia. Kiedy w połowie lat 80. zamarzył sobie, by zostać tancerzem Het Nationale Ballet, po prostu pojechał do Amsterdamu bez zapowiedzi. - Zjawiłem się w sobotę, spotkałem jedynie mężczyznę o niebieskich, świdrujących oczach - wspomina. - To był legendarny Rudi van Dantzig, jakiego zapamiętałem z wizyty Het Nationale Ballet w Łodzi. Kiedy dowiedział się, że jestem z Polski, z Gdańska, zaczął się śmiać, mówiąc: "I am van Dantzig", i kazał przyjść jutro na lekcję do szkoły. Następnego dnia podpisałem kontrakt.

Taniec
Potencjał medialny tańca teraz warty 750 mln zł. Dorównuje żużlowi, wyprzedza MMA
Taniec
„Prometeusz” żegna dyrektora Waldemara Dąbrowskiego
Taniec
Trzy nosy Pinokia. Premiera Polskiego Baletu Narodowego
Taniec
Josephine Baker: "zdegenerowana" artystka w spódniczce z bananów
Taniec
Agata Siniarska zatańczy na festiwalu w Berlinie
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama