Mistycznie, zaskakująco

Afrykańskie „Misunderstood" i „Three levels" to najlepsze spektakle Warszawskiego Festiwalu Teatrów Tańca Zawirowania

Publikacja: 22.07.2012 19:00

Mistycznie, zaskakująco

Foto: Fotorzepa, Janusz Matuszewski Janusz Matuszewski

Performance, teatr, taniec nie są homogeniczne, bo ich twórcy szukają wciąż własnych dróg i oryginalnych środków wyrazu. Artystów, których prace mają cechy wspólne, których pokazy są lubiane, modne, utrzymane w czytelnych konwencjach, zalicza się do mainstreamu. Pozostałym przyczepia się etykietkę offu, alternatywy. I to właśnie na tym marginesie można znaleźć twórców idących pod prąd, niepoddających się oczekiwaniom, czerpiących inspiracje z zaskakujących tematów i zjawisk. Podczas festiwalu Zawirowania ożywcze spektakle pokazały najmniej znane zespoły. Wniosły ferment, pokazując, że ustalone podziały wciąż można zniszczyć i nie potrzeba do tego wielkich budżetów produkcyjnych.

Podczas gdy europejskie zespoły zjadają własny ogon, siląc się na sytuacyjną parodię, łatwo odczytywalne konteksty oraz techniczne rozwiązania, które w ich mniemaniu mają szansę spodobać się masowemu odbiorcy, skromni twórcy z Afryki i Azji po prostu opowiadają o swoich problemach. A w spektaklach pokazują wizje świata uduchowionego, tajemniczego, z jakim my utraciliśmy dawno kontakt.

Przykład? Mimo uzdolnionych tancerzy, wielkich nakładów finansowych na scenografię i kostiumy prosta opowieść (stanowiąca część plenerowego widowiska przygotowanego dla Centrum Nauki Kopernik) o bogach naszego Układu Słonecznego w wykonaniu Kieleckiego Teatru Tańca nie wypadła dobrze. Nie poruszał emocji tak, jak słabsza ruchowo i skromniejsza, ale za to prawdziwsza i bardziej przekonująca choreografia koreańskiego zespołu Lee Taesang Dance Project. A tematy były w sumie podobne – w pierwszym przypadku („Tranzyt Wenus") baśń dotyczyła wiszącego nad naszymi głowami obezwładniającego nieskończonością kosmosu, a w drugim mikrokosmosu zamkniętego w tradycyjnym instrumencie gayageum („Moth and gayageum").

Niektórych twórców nie uratowały nawet mocne tematy. Podjęcie współczesnych aspektów czytania Holocaustu, czyli tego, jak dzisiaj patrzymy na Zagładę, zarówno w Polsce, jak i w Izraelu, nie pomogło ani Karolinie Kroczak („Rzeczy, rzeczy, rzeczy..."), ani Machol Shalem Dance House („Shoa-lite"); obie choreografie ocierały się o kicz. Nic nie usprawiedliwia banału na scenie, tworzenia w spektaklu obrazów, jakie już widzieliśmy setki razy w filmie, w teatrze, w dokumencie. Ani młody wiek artysty, ani nieumiejętność mówienia o głębi swej wewnętrznej przemiany, ani – jak w przypadku zespołu izraelskiego – prowokacyjne zestawienia popkultury z tym tematem. Aby spektakl o Zagładzie spełnił swój cel, musi być ponadczasowy, mieć uniwersalne przesłanie – tylko dzięki temu doświadczenie, jakie nigdy nie powinno spłowieć na kartach historii, będzie mogło uczyć i przestrzegać przed powtórką.

Za zdecydowanie udane można uznać dwie afrykańskie choreografie. Młody tancerz z Kenii Kefa Oiro w „Misunderstood" odwołał się m.in. do afrykańskiego mistycyzmu. Jego opowieść snuła się powoli, zakreślając coraz szersze pola tematyczne i stopniując napięcie aż do granic wytrzymałości. Kulminacyjna scena, gdy niemal konający z pragnienia bohater dusi się szklanką wody, pozostanie w mojej pamięci przez lata. Była równie wstrząsająca, co albumy poświęcone AIDS z trylogii „Masque of the red death" Diamandy Galás. Oiro bezbłędnie utrzymywał uwagę widza od początku spektaklu, nie bał się eksperymentować z ciszą, miał spójną koncepcję, którą zrealizował od pierwszej do ostatniej sekundy sztuki, co świadczy o tym, że poradzi sobie w przyszłości bez względu na to, czy zajmie się tańcem, czy performance'em.

Drugim spektaklem, który oceniam jako najlepszy na tegorocznych Zawirowaniach, był pełen różnorodnych skojarzeń, pięknie zatańczony „Three levels" Tchekpo Dance Company z Beninu (na zdjęciu). Piątka muskularnych tancerzy została przez choreografa poprowadzona tak, by celowo nie spełnić stereotypowych oczekiwań, zaskakująco wykorzystać zwykłe rekwizyty (stół i setki kartek papieru) i swobodnie odnosić się raz do stylu europejskiego, raz do afrykańskiego.

To sprawiło, że warto z niecierpliwością czekać na kolejne prace z Afryki. Na spektakle tworzone przez twórców, których myślenie nie jest jeszcze zagłuszone przez europejski show-biznes czy media.

8. Festiwal Teatrów Tańca Zawirowania 29.06–7.07, Warszawa (Teatr Studio, Stara Prochoffnia), www.zawirowania.pl

Taniec
Trzy nosy Pinokia. Premiera Polskiego Baletu Narodowego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Taniec
Josephine Baker: "zdegenerowana" artystka w spódniczce z bananów
Taniec
Agata Siniarska zatańczy na festiwalu w Berlinie
Taniec
Taneczne święto Indii
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Taniec
Primabalerina z Teatru Bolszoj opuściła kraj. "Wstydzę się Rosji"