Poziom zaufania między Brukselą a Londynem sięgnął dna. Po tym, jak Theresa May przegrała z kretesem głosowanie nad wynegocjowaną przez siebie umową, a następnie sama zażądała zmiany porozumienia o wyjściu z UE, nikt już nie wierzy w jej ocenę sytuacji. To dlatego jej wizyta w Brukseli w czwartek, pierwsza od pamiętnego głosowania, nie mogła od razu przynieść przełomu. Bo Unia chce mieć pewność, że jeśli coś ustali z Theresą May, to będzie to potem przyjęte w Izbie Gmin.
Spotkania były natomiast istotne dla atmosfery wzajemnych relacji. Po rozmowie z przewodniczącym Komisji Europejskiej Jeanem-Claude’em Junckerem ustalono, że zespoły negocjacyjne wracają do pracy. To ważne, bo od czasu podpisania umowy nie kontaktowały się ze sobą. – Liderzy zgodzili się, że ich zespoły powinny rozmawiać i szukać rozwiązania, które pomogłoby w uzyskaniu możliwie największego poparcia w brytyjskim parlamencie przy jednoczesnym zachowaniu wytycznych uzgodnionych przez Radę Europejską – brzmi fragment wspólnego oświadczenia.
Strona unijna podtrzymuje swoje stanowisko, czyli „nie” dla zmiany wynegocjowanego porozumienia. Ale gotowa jest otworzyć tzw. deklarację polityczną, czyli dołączoną do traktatu wspólną wolę nawiązania w przyszłości przyjaznych relacji.
May: backstop po nowemu
Im bliżej będą ze sobą związane UE i Wielka Brytania po brexicie, tym mniejszym problemem stanie się irlandzki backstop. A ten, przynajmniej oficjalnie, jest głównym powodem, dla którego brytyjscy deputowani nie popierają porozumienia. Backstop przewiduje, że Irlandia Północna i cała Wielka Brytania pozostaną w unii celnej z UE do czasu wynegocjowania alternatywnego mechanizmu, który pozwoliłby na swobodny handel między Irlandią (pozostaje w UE) a Irlandią Północną (jako część Wielkiej Brytanii opuszcza UE). Zwolennicy bardziej radykalnego rozstania obawiają się, że z braku alternatywy dla backstopu Wielka Brytania pozostanie wiecznie w objęciach UE.
Theresa May proponuje trzy opcje. Pierwsza to ograniczenie backstopu w czasie – na pewno nie do zaakceptowania przez UE. Projekt popierał jedynie polski minister Jacek Czaputowicz, ale już nie premier Mateusz Morawiecki. – Przywódcy UE mieli okazję o tym dyskutować dwukrotnie, na szczycie w listopadzie i grudniu. I tam jednomyślnie stwierdzili, że wynegocjowany projekt porozumienia, z backstopem, jest jedynym możliwym. Ubezpieczenie z góry ustalonym limitem czasowym nie jest wiarygodne, bo co jeśli problem pojawi się po tym czasie? Wtedy już nie ma ubezpieczenia – mówił dwa tygodnie temu w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” Michel Barnier, unijny negocjator brexitu.