Jednym z najważniejszych sprzętów w szpitalach są obecnie respiratory, które pomagają chorym w oddychaniu. W związku z tym, że wszystkie kraje chcą jak najszybciej je kupić, ceny są coraz wyższe. Dwa miesiące temu respirator szpitalny kosztował 50-60 tys. zł. Dziś ich ceny sięgają 70 tys. zł i więcej. Producenci wyprzedali zapasy, a w hurtowniach są pustki.
Jak ustalił Onet, w Polsce jest dziesięć tysięcy respiratorów. Ministerstwo zdrowia poinformowało o 100 dodatkowych sztukach. - Cały czas staramy się kupować kolejne respiratory - zapewnia rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz.
We Włoszech respiratora potrzebował co dziesiąty chory na koronawirusa. Biorąc to pod uwagę można więc teoretycznie założyć, że sytuacją jest pod kontrolę, dopóki liczba chorych nie przekroczy 100 tysięcy. W rzeczywistości sytuacja jest jednak bardziej skomplikowana, gdyż należy pamiętać, że wiele respiratorów służy do pomocy chorym na inne choroby. Nie da się więc założyć, że zakażeni koronawirusem dostaną cały sprzęt.
- Włochy są wyjątkowe pod wieloma względami. Także jeśli chodzi o odsetek osób zakażonych, które potrzebowały respiratora. W innych krajach jest to 1-2 proc. A to znaczy, że mamy odpowiednio dużo respiratorów, żeby panować nad sytuacją - powiedział Jarosław Pinkas, Główny Inspektor Sanitarny.
Rządowi pomagają firmy z Ogólnopolskiego Związku Świadczeniodawców Wentylacji Mechanicznej, które dostarczają respiratory dla tych pacjentów, wymagających opieki długoterminowej. - Od początku roku pomogliśmy przenieść ze szpitali do domów 500 osób z niewydolnością oddechową. Zwolniliśmy w ten sposób łóżka i respiratory szpitalne dla innych pacjentów. Uważamy, że w ten sposób powinniśmy pomagać, nie dostajemy za to pieniędzy - powiedział Onetowi dr Robert Suchanke, szef tej organizacji.