Irański wywiad szykuje się do opanowania Basry po wycofaniu oddziałów brytyjskich z tego kluczowego miasta na południu Iraku - ujawnił we wtorek dziennik "Daily Telegraph".
Powołując się na źródła wywiadowcze, gazeta podaje, że Iran zamierza po wyjściu Brytyjczyków z miasta wiosną tego roku dokonać próby przejęcia kontroli militarnej i politycznej. Koalicjanci zaś szykują się do odparcia ataku. To kolejna w ostatnich dniach wiadomość świadcząca o tym, że konflikt między Waszyngtonem a Teheranem, swoista "wojna przez pośredników", wchodzi być może w znacznie brutalniejszą fazę. Iran od dłuższego czasu stosuje wobec USA strategię drobnych kroków - zarówno jeśli chodzi o powiększanie swojej strefy wpływów w regionie, jak i o program nuklearny. Posuwa się trochę dalej i patrzy, jaka jest reakcja. Jeśli słaba, robi kolejny ruch.
Jak dotąd Amerykanie dawali Iranowi szerokie pole do popisu. Teraz próbują bardziej zdecydowanie powiedzieć: stop. Podejmując decyzję o korekcie kursu w Iraku, Bush zignorował rady specjalnej komisji Bakera i postawił na propozycje konserwatywnego American Enterprise Institute. Jeśli podobnie ma być ze sprawą Iranu, to szczególnie uważnie słuchać należy czołowego eksperta tej instytucji w kwestiach irańskich Michaela Ledeena. - Z Iranem nie da się wynegocjować ugody - od miesięcy przekonuje Ledeen. Jedyne wyjście to jego zdaniem konfrontacja: militarna, dyplomatyczna (sankcje) lub polityczna (próba destabilizacji reżimu od wewnątrz).
Uważany za realistę nowy sekretarz obrony USA Robert Gates, który wcześniej jako członek komisji Bakera zalecał negocjacje z Iranem, teraz zmienił ton na zaskakująco "ledeenowski". - To nie czas na rozmowy - twierdzi. Sekretarz stanu Condoleezza Rice wyjaśnia, że podjęcie negocjacji w sprawie Iraku w momencie, gdy Waszyngton chce zmusić Iran do wyrzeczenia się programu nuklearnego byłoby równoznaczne z postawieniem się w pozycji petenta. W oczach administracji efekt takich rozmów będzie tym mizerniejszy, im gorsza jest sytuacja w Iraku. Kongres ostrzega Busha: trzymaj się daleko od Iranu. Republikanin Chuck Hagel przestrzega wręcz przed "powtórką z Kambodży" z czasów wojny wietnamskiej. Amerykański rząd prowadził tam wtedy potajemną wojnę z Wietkongiem, zapewniając własną opinię publiczną, że nic takiego nie może mieć miejsca. Kto wie, może taka potajemna wojna z Iranem właśnie się zaczęła. Obawy kongresmenów nie są bezpodstawne. Czasem wystarczy jeden incydent, jedna nieudana akcja, by doszło do konfliktu na wielką skalę.