W swoim pierwszym wystąpieniu na forum Narodów Zjednoczonych niemiecka kanclerz nie ukrywała, że Niemcy nie chcą dłużej czekać na miejsce, które zdaniem Berlina należy im się od dawna. -Czas nagli! -mówiła Merkel.
W ojczyźnie niecierpliwość pani kanclerz przyjęta została z pewnym zaskoczeniem. "Jako szefowa opozycji była pełna wahań. Obecnie mówi nad wyraz wyraźnie? jesteśmy gotowi dostać się na olimp światowej polityki" - ogłosił dziennik "Süddeutsche Zeitung".
- Prestiż związany ze stałym członkostwem w Radzie Bezpieczeństwa jest Niemcom potrzebny do uzyskania silniejszej pozycji w Europie i na świecie - tłumaczy Peter Schmidt, politolog z Fundacji Nauka i Polityka. Jego zdaniem status stałego członka Rady Bezpieczeństwa ONZ umożliwiłby Niemcom wywieranie większego wpływu na kształt przyszłej wspólnej polityki zagranicznej UE.
Jednak dokładnie tego obawiają się inne państwa. Nie tylko Polska czy Hiszpania, ale także Włochy. Rzym stara się storpedować niemieckie plany, premier Romano Prodi, występując w Nowym Jorku, nie czynił z tego żadnej tajemnicy.
- Europejczycy powinni zrozumieć, że im większa będzie reprezentacja naszego kontynentu w Radzie Bezpieczeństwa, tym większe będzie znaczenie UE na arenie międzynarodowej - przekonuje Henning Riecke z Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej.