Słowa modlitwy w kościele Najświętszej Marii Panny w Peszawarze zagłusza wołanie muezina ze stojącego tuż za płotem meczetu. W sobotnie popołudnie na nabożeństwie zgromadziło się 30 katolików. W niedzielę rano na mszę przyjdzie ich około 200. – To niewielka społeczność, ale bardzo zwarta. Żyjemy tu jak pierwsi chrześcijanie, którzy muszą bronić swojej wiary – mówi siostra Anna, zakonnica z Irlandii, która prowadzi przykościelną szkołę. Świątynny kompleks od ruchliwej i zakurzonej ulicy oddziela wysoki mur. Żelazną bramę otwiera uzbrojony wartownik przysłany przez pakistański rząd. – Żyjemy w ciągłym zagrożeniu. Teraz jest wyjątkowo niebezpiecznie, bo Duńczycy znów opublikowali karykatury proroka Mahometa. Chyba nie myślą o tym, co nam tu grozi – irytuje się zakonnica.
Mimo poczucia zagrożenia chrześcijanie są gotowi pójść na dzisiejsze wybory. Chcą głosować na Pakistańską Partię Ludową (PPP), którą kierowała zabita w grudniowym zamachu Benazir Bhutto, i na Pakistańską Ligę Muzułmańską (PMLN) byłego premiera Nawaza Szarifa. Oba ugrupowania zapowiadały zmianę prawa umożliwiającego oskarżanie mniejszości religijnych o bluźnierstwo. Jego ofiarami padają głównie chrześcijanie, którzy toczą z muzułmanami spory o ziemię. Zanim niesłusznie oskarżeni udowodnią swą niewinność, mogą spędzić w więzieniu nawet kilka lat, a ich majątek zostaje w tym czasie zawłaszczony.
– Prezydent Muszarraf zapowiadał, że zniesie to prawo, ale islamskie partie, dzięki którym utrzymał się u władzy, ostro protestowały.
Władze starają się przekonać wyborców, że mogą pójść do urn bez obaw
Nie spełnił więc obietnicy. Nie sądzę, by spełniły ją PPP i PMLN, które zapewne wygrają wybory – ocenia emerytowany pułkownik Aim Williams. Peszawar położony dwie i pół godziny jazdy samochodem od granicy z Afganistanem jest stolicą prowincji, na którą składają się głównie terytoria plemienne. Większość ludzi na tych terenach to analfabeci. Oficjalne dane mówią, że w całym Pakistanie czytać i pisać nie potrafi połowa ze 160 mln mieszkańców. Dlatego partie na wyborczych plakatach poumieszczały charakterystyczne symbole: rower, strzałę, lampę naftową, tygrysa bengalskiego . – To pokazuje, że edukacja jest największym problemem kraju. Ludźmi niewykształconymi łatwo manipulować. Talibowie, gangi handlujące narkotykami, politycy zawsze znajdą takich, którzy uwierzą w ich hasła i będą gotowi za nie umrzeć – mówi Riaz Khan, przewodniczący klubu dziennikarzy w Peszawarze.