Tylko w Londynie jest ponad 10 tysięcy kamer wartych ponad 200 milionów funtów. W całej Wielkiej Brytanii – ponad cztery miliony. Żaden kraj w Europie nie może się pod tym względem równać z Wielką Brytanią. Dla porównania – warszawskich ulic pilnują tylko 353 kamery.
Okazało się jednak, że dzięki takiemu monitoringowi londyńska policja zatrzymała jedynie 3 procent ulicznych przestępców. – To fiasko. Wydano miliardy funtów, a nikt nie pomyślał o tym, w jaki sposób policjanci będą korzystać z nagrań i czy zdjęcia z kamer będą mogły być wykorzystane w sądzie jako dowód – przyznał otwarcie Mick Neville ze Scotland Yardu. Według ekspertów policjanci muszą przejść dodatkowe szkolenia. Dziś wielu z nich nie garnie się do przeczesywania setek minut nagrań w poszukiwaniu twarzy złodzieja. Nagrania często są kiepskiej jakości, twarze są niewyraźne. Policjanci twierdzą, że to żmudna i ciężka praca.
– To dziwne. W Polsce dzięki monitoringowi zmniejszyła się kradzież samochodów, jest mniej chuligańskich wybryków, mniej rozbojów, spożywania alkoholu w miejscach publicznych, mniej kieszonkowców. Tam, gdzie są kamery, jest mniej policyjnych interwencji, bo jest bezpieczniej – przekonuje nadkomisarz Zbigniew Urbański z Komendy Głównej Policji. Uważa się, że w monitorowanych miejscach w Warszawie przestępczość spadła nawet o 50 procent. Dlatego kamer ma być jeszcze więcej – pojawią się też m.in. w 150 autobusach, tramwajach, a przed Euro 2012 nowoczesny system monitoringu obejmie również metro.
Ale Brytyjczycy traktują kamery jak urządzenia szpiegowskie. Według organizacji Privacy International każdego dnia filmowani są średnio 300 razy. Dlatego na władze natychmiast posypały się gromy, a fora największych gazet zapełniły się zgryźliwymi komentarzami.
“Wreszcie ktoś powiedział głośno to, o czym wszyscy wiedzą. Kamery nie są skuteczne, bo na ulicach nie ma policjantów” – piszą internauci. “Ten kraj zaczyna przypominać ZSRR. Wielki Brat ma na wszystko oko. Rząd traktuje nas jak małe dzieci. To hańba, że jesteśmy najbardziej szpiegowani w Europie” – to niektóre komentarze, które pojawiły się na stronie dziennika “The Times”.