– To efekt waszych błędów – oskarżał Konstantin Kosaczow, przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych rosyjskiej Dumy, gdy usłyszał krytykę eurodeputowanych i unijnych urzędników pod adresem rosyjskiej polityki wobec Abchazji.
Wczoraj w Brukseli Kosaczow wziął udział w debacie zorganizowanej przez Europejską Partię Ludową – frakcję chadecką Parlamentu Europejskiego.– W sprawie Abchazji byliśmy neutralni przez 20 lat. Ostrzegaliśmy Unię, żeby nie uznawała Kosowa. Bo Kosowo i Abchazja mają ze sobą wiele wspólnego – uważa Kosaczew. I stwierdził, że Rosja nie miała innego wyjścia, niż okazać swoje poparcie dla zbuntowanych regionów Abchazji i Osetii Południowej.
Przedstawiciele Unii Europejskiej krytykowali Rosję nie tylko za prowokowanie konfliktów w Gruzji, ale też za nieprzestrzeganie wartości uważanych za podstawę demokracji.
– Unia musi przypominać Rosji o swobodzie wypowiedzi, niezależności mediów, traktowaniu organizacji pozarządowych czy obrońców praw człowieka – powiedział Jacek Saryusz-Wolski, przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Parlamentu Europejskiego.
Krytyczny ton nie podoba się Rosji. – Jesteśmy suwerennym państwem. Nie kandydujemy do Unii i nie życzymy sobie stosowania wobec nas polityki warunków – mówił Kosaczow. Przypomniał, że nie wszystkie państwa Wspólnoty traktują dobrze mniejszości narodowe, i sama Unia nie przestrzega głoszonych przez siebie wartości.