Prof. Miłosz Parczewski: Epidemia rozwija się w sposób albo niemiecki, albo włoski

Być może koronawirus w Niemczech, który dynamiką przypomina ten w Polsce, ma nieco inną sygnaturę genetyczną i dlatego jest mniej zjadliwy - mówi prof. Miłosz Parczewski, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych, Tropikalnych i Nabytych Niedoborów Immunologicznych Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie.

Aktualizacja: 23.03.2020 11:58 Publikacja: 22.03.2020 18:30

Prof. Miłosz Parczewski: Epidemia rozwija się w sposób albo niemiecki, albo włoski

Foto: AFP

Jesteśmy przed szczytem epidemii – w kolejnym tygodniu zakażonych może być tysiąc lub nawet 1,5 tysiąca osób. Każdy kraj robi prognozy zachorowań pod kątem stanu zdrowia obywateli, wieku a nawet klimatu. Na jakich prognozach oparta jest statystyka polskiego rządu?

Modeli jest kilka, ale warto się oprzeć na krajach podobnych, także klimatycznie, geograficznie do nas. W naszym przypadku są to Niemcy. Genetycznie są bardzo podobni do Polaków. Jeśli popatrzymy na dynamikę wzrostu krzywej infekcji u nas i krajach ościennych, to ta krzywa wzrostu nowych przypadków w Polsce, jest praktycznie równoległa do krzywej niemieckiej. W najbliższych dniach będziemy obserwować czy ona będzie się od modelu niemieckiego odchylać, "wypłaszczać" po tych wszystkich restrykcjach jakie wprowadził rząd. Do czwartku była identyczna, z jedną różnicą - mieliśmy dwa tygodnie przesunięcia. Możemy więc przyjąć, że Polska jest jak Niemcy dwa tygodnie temu.

Dlaczego mamy dwa tygodnie opóźnienia?

Nie wiemy. Myślę, że mieliśmy trochę szczęścia, że wirus został zawleczony odrobinę później.

Teraz, jeśli udało nam się wprowadzić powszechną izolację,  te wszystkie wysiłki, w tym kwarantannę dla tysięcy ludzi, to za chwilę zobaczymy jakie są efekty. Na razie jest to efekt ograniczony. O tym jak będzie, zdecydują najbliższe dni. Szacowałem, że do niedzieli będziemy mieli tysiąc przypadków, ale może będzie ich mniej - około 700.

Pan jest dziś aktywnie pracującym lekarzem na oddziale chorób zakaźnych. Co obecnie na pewno wiemy o wirusie mając go w Polsce?

Ten wirus jak każdy będzie dotykał wszystkich, niezależnie od wieku. To wirus nowy, którego nie zna nasza immunologia, został wprowadzony do populacji. Dziś już wiemy o nim to, że bardzo wyraźnie wykazuje różną śmiertelność i ciężkość przebiegu związaną z wiekiem - ryzyko zgonu wyraźnie zaczyna się odchylać powyżej 50 lat, z dramatycznym wzrostem śmiertelności powyżej 70-80 roku życia. Młodzi chorują łagodnie, średni chorują trochę ciężej. Nie jest też tak, że dzieci i młodzież w ogóle nie będą umierać, bo jeśli będzie ich bardzo dużo, to nawet śmiertelność rzędu 0,2 do 40 roku życia oznacza, że ona jest i nie można jej bagatelizować.

W piątek zmarła szósta polska ofiara koronowirusa - 27-letnia kobieta po porodzie, a więc osoba nie będąca w grupie ryzyka. Bezpośrednią przyczyną była sepsa. W jakim stopniu mógł się do niej przyczynić koronawirus?

Nie znam przebiegu choroby u opisywanej pacjentki. Trudno powiedzieć czy „dzięki” czy  „pomimo” koronawirusa doszło do ciężkiego zakażenia krwi. Wiadomo, że kobiety w połogu mają powikłania septyczne i to się zdarza. Czy infekcja koronawirusa, która tak naprawdę atakuje komórki górnego odcinka układu oddechowego i śródmiąższ płucny dołożyła się do tego? Pewnie tak, jednak na ile miało to związek - to gdybanie. Natomiast to będzie się zdarzało, i to co obserwujemy u osób, które chorują - są to nadkażenia bakteryjne tkanki płucnej, na które antybiotyki działają.

Czy polskie przypadki potwierdzają statystykę z Chin mówiącą, że ok. 80 proc. z nich ma przebieg łagodny?

Uważam że tak - większość ludzi przejdzie zakażenie w sposób łagodny. Jednak te 80 proc. jest zarysowana w idealnym modelu dość młodej populacji. Mamy epidemię, która idzie albo po niemiecku, albo po włosku. Jest też możliwość, że jest to nieco inny wirus - ten z Niemiec ma nieco inną sygnaturę genetyczną, jest mniej zjadliwy. Tego jeszcze nie wiemy - być może te dane pojawią się na dniach. We Włoszech mamy bardzo dużą śmiertelność – 4 tys. na 47 tys. chorych, a w Niemczech na 19 tys. - 53 ofiar śmiertelnych (stan na 20 marca 2020 - przyp. aut.). Proszę zobaczyć jak wielkie są to różnice śmiertelności. Pytanie brzmi: czy to jest inny wirus, czy to jest przypadek, czy wynika to z faktu, że włoska czy hiszpańska populacja jest starsza od niemieckiej? Hiszpania rzeczywiście ma np. najdłuższą oczekiwaną długość życia. Polska ma nieco krótszą niż Niemcy. Czy jest to wczesne wykrywanie, dobre przygotowanie, dostęp do aparatury medycznej w Niemczech? Choć nie wydaje mi się aby ten dostęp we Włoszech i Hiszpanii był tak zły, żeby tą różnicę tłumaczyć.

Jednak wydaje się, że styl życia Hiszpanów i Włochów jest długowieczny - jedzą dużo warzyw i owoców, żyją wolniej, mniej stresująco, w ciepłym, słonecznym klimacie. Czy nie powinni być więc bardziej odpornym narodem?

Jeśli ktoś żyje długo, to nie znaczy, że ma silny układ immunologiczny. Układ immunologiczny, którego fizycznie nie widać, się starzeje, a reakcja organizmu na stan zapalny, i w tym odpowiedź przeciwwirusowa jest wolniejsza - „przytępiona”. Czyli układ immunologiczny nie jest tak dynamiczny jak u młodych osób, odpowiedź na patogen jest wolniejsza i być może wtedy ten wirus „zwycięża” nad immunologią. To co jest już znane w tym wirusie, to fakt, że nawet osoby ze skąpymi objawami w tomografiach komputerowych mają zmiany w śródmiąższu płucnym. Ale rezerwy młodej osoby są po prostu większe. Ona może nawet nie zauważyć tego i przejdzie chorobę prawie bezobjawowo. A u starszej osoby będą powikłania - układ krążenia jest mniej sprawny, z wiekiem choroby sercowo-naczyniowe są częste, zwłaszcza w Europie. A to właśnie one - nadciśnienie czy cukrzyca - są czynnikiem ryzyka zgonu.

Nawet stan zapalny dziąseł jest podobno czynnikiem obciążającym osobę zakażoną.

Prawdopodobnie tak. Teraz nie mamy pełnej odpowiedzi na ile różne rzeczy się będą okazywały istotne, wiązane. Ale tych danych będzie niebawem bardzo dużo. Także tych, które będą fałszywe, albo nie do końca sprawdzone. Bo teraz analizujemy dane ad hoc, natomiast związki i część decyzji wynika z pojedynczych przypadków. A medycyny nie można opierać na przypadkach. Na przypadkach się uczymy, ale nie sugerujemy rozwiązań systemowych. Dopiero po długich analizach, szczególnie kontrolowanych, wyciąga się konkretne wnioski. Na wczesnych etapach epidemii różni ludzie próbują różne rzeczy - część z nich zadziała, część nie. To będziemy wiedzieli później. Oczywiście tego czasu nie mamy.

Czy za kilka lat, po analizie milionów przypadków - zmarłych i ozdrowieńców - nie okaże się, że dopiero wtedy się dowiemy jak niebezpieczny był ten wirus, i jego np. efekty uboczne u młodych ludzi?

Dziś nie jesteśmy w stanie nawet tego założyć. Tego po prostu nie wiemy. Na razie możemy powiedzieć, że dość szybko, za kilka miesięcy będą analizy tego, jakie są krótkoterminowe powikłania. Trzeba pamiętać, że z długoterminowymi powikłaniami zwłaszcza górnych dróg oddechowych, które są częstsze, trudno zrobić odległą analizę skutków. Bo jest to częsty czynnik, a dla takich czynników statystyka jest z gruntu niedoskonała. Za kilka miesięcy będą analizy czy leczenie przeciwzapalne, które stosujemy działa, czy na przykład rzeczywiście stosowanie ibuprofenu nie jest korzystne. To będziemy wiedzieli dość szybko.

A czy latem odetchniemy od wirusa?

Na pewno im będzie cieplej, tym czas utrzymywania się aktywnych cząsteczek wirusowych będzie krótszy, szczególnie jeśli lato będzie suche. A jeśli tzw. polskie, czyli wilgotne, to pewnie nie będzie zbyt dobrze, bo w Hiszpanii jest teraz tak jak u nas w maju, i zakażenia się rozprzestrzeniają. Wirus nie lubi gorąca. Lubi zimno, w niskich temperaturach zachowuje żywotność. Ale to ciągle są spekulacje, a szczyt epidemii jest przed nami. Myślę, że za dwa tygodnie będziemy mieli pierwszy test „systemowy”. Tak naprawdę układamy system, nie mając gwarancji powodzenia - przyjmujemy stosunkowo małą liczbę przypadków, znaczna część zakażonych może być w domu, niewielka (jeszcze) przebywa na oddziałach intensywnej terapii. Dziś nie są one przepełnione. Co stanie się potem - zobaczymy.

 

 

Jesteśmy przed szczytem epidemii – w kolejnym tygodniu zakażonych może być tysiąc lub nawet 1,5 tysiąca osób. Każdy kraj robi prognozy zachorowań pod kątem stanu zdrowia obywateli, wieku a nawet klimatu. Na jakich prognozach oparta jest statystyka polskiego rządu?

Modeli jest kilka, ale warto się oprzeć na krajach podobnych, także klimatycznie, geograficznie do nas. W naszym przypadku są to Niemcy. Genetycznie są bardzo podobni do Polaków. Jeśli popatrzymy na dynamikę wzrostu krzywej infekcji u nas i krajach ościennych, to ta krzywa wzrostu nowych przypadków w Polsce, jest praktycznie równoległa do krzywej niemieckiej. W najbliższych dniach będziemy obserwować czy ona będzie się od modelu niemieckiego odchylać, "wypłaszczać" po tych wszystkich restrykcjach jakie wprowadził rząd. Do czwartku była identyczna, z jedną różnicą - mieliśmy dwa tygodnie przesunięcia. Możemy więc przyjąć, że Polska jest jak Niemcy dwa tygodnie temu.

Pozostało 89% artykułu

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 963
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 961
Materiał Promocyjny
Bolączki inwestorów – od kadr po zamówienia
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 960
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 959