Niemiecki minister obrony Franz-Josef Jung, który przedstawił nowy order dziennikarzom, wskazał, że stworzenie możliwości docenienia żołnierskiego męstwa jest logicznym krokiem wobec zaangażowania RFN w misje pokojowe.
Powojenna republika federalna unikała złych skojarzeń z epoką Hitlera. Do tego stopnia, że w RFN nie było odznaczeń wojskowych. Stare, nazistowskie, zdelegalizowano. Nowych nie stworzono. Ponadto Bundeswehra nie prowadziła żadnych działań zbrojnych poza granicami.
Sytuacja zmieniła się z końcem lat 90., kiedy to niemieccy żołnierze zaczęli brać udział w misjach pokojowych Unii Europejskiej i NATO. Dziś poza Niemcami służy ok. 6,3 tys. żołnierzy RFN. Najwięcej – 3,3 tys. – w Afganistanie i ok. 2,4 tys. w Kosowie.
W tej sytuacji pojawiły się głosy, że potrzebny jest order honorujący żołnierską odwagę. Zbiegły się one z propozycją rehabilitacji Żelaznego Krzyża – odznaczenia utworzonego w 1813 roku w Prusach, ale pamiętanego głównie z czasów III Rzeszy. Wypowiadał się w tej sprawie dowódca rezerwy niemieckiej Bundeswehry i deputowany CDU Ernst-Reinhard Beck: – Żelazny Krzyż – to wspaniałe odznaczenie – musi wrócić. Nagradzajmy nim najdzielniejszych. Tak jak podczas I i II wojny światowej, kiedy był symbolem niemieckiego bohaterstwa. Za wskrzeszeniem Eiserne Kreuz opowiedział się też dziennik „Die Welt”. Polemizowali z tym poglądem inni politycy, wskazując, że Żelazny Krzyż budzi niedobre skojarzenia.
Dyskusję zamknął prezydent RFN Horst Köhler, stwierdzając: – Odznaczenie za odwagę – tak, Żelazny Krzyż – nie. Według Köhlera z tym starym odznaczeniem wiązało się zbyt wiele zbrodni.