[b]"Rz": Jak radzą sobie Polacy w misji unijnej w Czadzie?[/b]
[b]Henri Bentegeat:[/b] To bardzo profesjonalni żołnierze. Mają świetny sprzęt, szczególnie rosomaki – najlepsze wozy opancerzone w Czadzie. Jestem oficerem wojsk pancernych, więc mogę to stwierdzić. Misja w Iraku była dla Polaków doskonałym przygotowaniem do wykonywania zadań w bardzo gorącym klimacie. To im się przydaje w Afryce. I jeszcze jedno. Może nie powinienem tego mówić, ale niektóre inne kontyngenty mają doświadczenie z misji ONZ, gdzie normalnie nie używa się siły. A Polacy przeszli szkolenie w walce. Jeśli w jakimś momencie staniemy przed koniecznością ochrony ludności czy organizacji pozarządowych, Polacy zareagują właściwie.
[b]Unijne siły mają mandat do 15 marca 2009 roku. Co dalej?[/b]
Potem nasze zadania mają zostać przejęte przez siły ONZ. Ale rezolucja Rady Bezpieczeństwa może zostać podjęta dopiero 15 grudnia. Trzy miesiące to bardzo mało czasu na zorganizowanie misji. Można by temu sprostać tylko wtedy, gdyby wystarczająca część stacjonujących tam żołnierzy UE została pod flagą ONZ. Polski rząd jeszcze nie podjął decyzji, myślę, że uzależnia ją od stanowiska Francji i od tego, co zrobią inni. To suwerenna decyzja, nie chcę w nią ingerować. Ale podkreślam: jeśli ONZ nie przejmie wystarczająco dużo sił z obecnej misji UE, termin 15 marca może nie zostać dotrzymany. A jeśli tak, to będziemy musieli dokonać trudnego wyboru w UE. Albo przedłużyć misję, co budzi sprzeciw części krajów, albo opuścić Czad, co bardzo pogorszy reputację UE.
[b]W Afryce są inne wyzwania. Słychać głosy, że UE powinna wejść do Konga, by zapobiec katastrofie humanitarnej. Czy to nie jest okazja do przetestowania unijnych grup bojowych zdolnych do szybkiego przemieszczania się i reagowania na nagłe konflikty?[/b]