Jak poinformował hiszpański dziennik „ABC”, podczas święta parafialnego obchodzonego 15 i 16 sierpnia benedyktynów musiała bronić przed mieszkańcami Rabanal del Camino Gwardia Cywilna.

Wygwizdani, znieważani, poszturchiwani postanowili opuścić nie tylko miejscowy klasztor Świętego Zbawiciela, ale i Hiszpanię. Oficjalnie po to, by udać się na konsultacje ze swoimi przełożonymi do opactwa w niemieckiej Bawarii. Zapewniają, że wrócą do Rabanal, kiedy tylko będzie to możliwe.

Nie wiadomo jednak, czy i kiedy to nastąpi, bo parafianie nie chcą ich widzieć na oczy. Ostrzegają, że nie pozwolą im odprawiać mszy w miejscowym kościele. Już wystąpili do biskupa, by przysłał im księdza. Benedyktyni, którzy dotychczas sprawowali posługę duszpasterską w siedmiu okolicznych miejscowościach, mają ich zdaniem „trzymać się swojego klasztoru i swoich pielgrzymów”. Wierni z Rabanal del Camino (mieszka tam 46 osób) oskarżają mnichów o zamiar niezgodnej z ich wolą przebudowy nienależącego do klasztoru kościoła. Obecnie zbierają podpisy pod protestem skierowanym do miejscowych władz.

Biskupstwo diecezji Astorga nie kryje oburzenia z powodu werbalnego i fizycznego ataku na benedyktynów. W wydanym w tej sprawie obszernym komunikacie określa żądanie opuszczenia przez nich klasztoru jako niebywałe zuchwalstwo ze strony wiernych. Podkreśla, że mnisi nie mają nic wspólnego z projektem odbudowy kościoła. Ponieważ jest to obiekt wpisany na listę dziedzictwa kulturowego Hiszpanii, nie można w nim niczego zmienić bez zgody ministerstwa.