Białorusini dowiedzieli się o nowej zabawce najmłodszego syna prezydenta Aleksandra Łukaszenki z telewizji. Kola jeździł amerykańskim samochodem GEM E2 o napędzie elektrycznym po alejkach posiadłości prezydenckiej Drozdy pod Mińskiem (dawna rezydencja Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Białorusi). Podwiózł nawet rosyjskiego dziennikarza Michaiła Gusmana, który chwalił później chłopca w programie telewizyjnym „Formuła Władzy”.
Opozycyjna gazeta „Narodnaja Wola” zainteresowała się, ile kosztuje nowa zabawka Koli. „Samochód jest wykorzystywany w rezydencji jako środek transportu. Ile kosztuje, gdzie został wyprodukowany, skąd go sprowadzono, nie wiem” – odpowiadał rzecznik prezydenta Paweł Legki. Białoruscy celnicy powiedzieli dziennikarzom, że GEM E2 nie są sprowadzane na Białoruś. Natomiast na portalach rosyjskich firm motoryzacyjnych, które importują takie auta z zagranicy, sprzedaje się je za 20 tysięcy dolarów.
„Wydatek, jak widać, wcale nie jest dziecinny. Do wartości auta należy doliczyć koszt importu i cło. Ci, którzy kupili elektromobil do prezydenckiej rezydencji, musieli wydać tyle, ile rocznie zarabia prezydent” – pisała „Narodnaja Wola”.
Białoruskie portale przypomniały, że do niedawna Łukaszenko nie miał własnych środków transportu. „W 2001 roku w oświadczeniu o dochodach w rubryce «transport» prezydent wpisał tylko motocykl Mińsk wyprodukowany w 1992 roku. Najwyraźniej przywódca zdążył się od tego czasu wzbogacić, a jego syn już miał okazję poznać drogie pojazdy. Niedawno wszyscy mogli go podziwiać na festynie motocyklowym, gdy jechał na drogim harleyu-davidsonie, który tym razem prowadził jego ojciec” - napisała „Komsomolskaja Prawda”.
[b]Obejrzyj filmk:[/b]