To historia jak z filmu. Mumbere odziedziczył królestwo po ojcu, gdy miał 13 lat. Pięć lat później objął nad nim pełną władzę. Ale wtedy w Ugandzie trwały ostre walki między plemionami dążącymi do autonomii i siłami rządowymi. Na mocy jednego z porozumień, Mumbere musiał abdykować i został wysłany do USA „na nauki”.
W Ameryce spędził 25 lat i ani słowem nie zdradził, kim jest. Uczył się w szkole biznesowej, ale gdy w Ugandzie znów zrobiło się gorąco, rząd cofnął mu stypendium. Wtedy Mumbere dostał azyl polityczny, zrobił kurs pomocnika pielęgniarza i zatrudnił się w domu starców na przedmieściach Waszyngtonu. Potem – jako salowy – przeniósł się do Harrisburga w Pensylwanii.
Swoje królewskie korzenie trzymał w tajemnicy niczym książę Akeen w komedii pt. „Książę w Nowym Jorku” z udziałem Eddiego Murphy'ego. Aż do lipca tego roku, kiedy zdradził je w wywiadzie dla lokalnej gazety „The Patriot-News of Harrisburg”. Okazało się bowiem, że po 10 latach negocjacji prezydent Ugandy Yoweri Museveni uznał historyczne, plemienne królestwa, które w 1967 roku zlikwidował jego poprzednik. Wtedy Mumbere wreszcie mógł wrócić do kraju.
W jego koronacji brały udział tłumy. Tysiące ludzi założyło stroje z jego podobiznami. Szli wiele kilometrów, byle tylko zobaczyć swego króla. Dźwiękom muzyki i radosnym okrzykom nie było końca.
Królestwo Rwenzururu powstało w 1963 roku. Utworzył je lud Bakonzo-Bamba, a na jego czele stanął Isaya Mukirania, ojciec Mumbere.