Nidal Malik Hasan – który w czwartek dokonał największej rzezi w bazie wojskowej w historii USA – w 2001 roku chodził do tego samego meczetu co niektórzy terroryści z 11 września. Imamem Islamskiego Centrum Dar al Hijrah w Falls Church w Wirginii był wówczas Anwar al Awlaki, radykał określający Amerykę mianem wroga islamu.
Agenci FBI rozpoczęli już śledztwo, które ma wyjaśnić ewentualne powiązania majora Hasana z ekstremistami. Już teraz wiadomo, że zanim trafił do Fort Hood, opowiadał, że niewiernym należy poobcinać głowy i wlać do gardeł wrzący olej. Usprawiedliwiał też zamachy samobójcze i przekonywał, że prawo szarijatu stoi ponad konstytucją USA. – Gdy patrzę na to z perspektywy czasu, to się nie dziwię, że to zrobił – mówił mediom lekarz wojskowy Val Finnell. Inny doktor wspomina, jak major wprost mówił, że w pierwszej kolejności jest muzułmaninem, a dopiero w drugiej Amerykaninem. Nie doniósł jednak, bo bał się oskarżenia o dyskryminację.
– Jeśli Hasan wysyłał sygnały, że stał się islamskim ekstremistą, armia powinna była zastosować politykę zerowej tolerancji – przekonywał w Fox News senator Joe Lieberman, nazywając masakrę w Forcie Hood najstraszniejszym aktem terroru popełnionym w USA od zamachów z 11 września.
Szef sztabu armii gen. George Casey obawia się z kolei, że niektórzy żołnierze mogą się teraz obrócić przeciwko kolegom muzułmanom. – Poprosiłem dowódców, by zwracali na to uwagę. Byłoby szkoda, gdyby ofiarą tej wielkiej tragedii padła też różnorodność w armii – stwierdził.
Czy takie ryzyko istnieje? – Wątpię. Sam 11 lat służyłem w wojsku i sądzę, że nie istnieje bardziej pluralistyczne i tolerancyjne środowisko niż armia USA – przekonuje “Rz” dr Zuhdi Jasser, prezes Amerykańsko-Islamskiego Forum na rzecz Demokracji (AIFD). Po zamachach z 11 września Pentagon bardzo się starał rekrutować jak najwięcej wyznawców islamu ze względu na ich znajomość języków i kultury krajów muzułmańskich. W armii USA służy oficjalnie ponad 3400 muzułmanów. Dla porównania, ok. 423 tys. żołnierzy to protestanci, a 289 tys. do katolicy. Jak zauważa “Wall Street Journal”, próba szybkiego zwiększenia liczby muzułmanów w armii okazała się mieczem obosiecznym. Ułatwiła bowiem ekstremistom przenikanie w szeregi armii.