Edwards to bogaty prawnik, były senator, który w 2004 roku walczył o stanowisko wiceprezydenta, a potem starał się o nominację na kandydata na prezydenta swej partii. Kampania przed wyborami w 2008 roku okazała się na tyle gorąca, że zanim polityk zaczął na dobre walkę o Biały Dom, już poszedł w ślady Billa Clintona. Zamiast ze stażystką Edwards zaczął romans z reżyserką, która kręciła film dokumentalny o jego kampanii. W lutym 2008 roku Rielle Hunter urodziła dziewczynkę i w tym samym roku o nieślubnym dziecku senatora doniósł tabloid „National Enquirer”.
Polityk długo twierdził, że to rewelacje wyssane z palca, aż w końcu w sierpniu 2008 roku przyznał się, że zdradzał swoją chorą na raka piersi żonę Elizabeth. Twierdził jednak wówczas, iż romans zakończył się w 2006 roku, więc nie może być tatusiem dziewczynki. – Nie jestem ojcem dziecka pani Hunter. Jestem gotów zrobić testy, by to udowodnić – mówił. Amerykańska opinia publiczna i tak nie dała mu wiary, a romans ostatecznie zakończył jego karierę polityczną.
Do ojcostwa przyznał się wtedy jego asystent Andrew Young. Wczoraj, na dwa tygodnie przed opublikowaniem książki asystenta, Edwards zmienił zdanie. „Jestem ojcem Quinn. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, by otoczyć ją miłością i zapewnić wsparcie, na jakie zasługuje” – napisał były senator w oświadczeniu, które trafiło do amerykańskich mediów. „Popełniłem błąd, zaprzeczając, że jest moją córką, i mam nadzieję, że pewnego dnia ona to zrozumie i mi wybaczy” – przyznał i dodał, że choć wie, iż dla tych, których zranił, te słowa to za mało, to jest mu „naprawdę przykro”. Zapewne córeczka Edwardsa i Hunter – która w lutym skończy dwa latka – będzie potrzebować jeszcze trochę czasu, by zrozumieć zachowanie taty.
Przyznanie się do ojcostwa nie rozwiązuje ostatecznie problemów Edwardsa. Jak bowiem informuje „New York Times”, specjalna komisja sprawdzi, czy przypadkiem nie wykorzystał on pieniędzy wpłacanych na kampanię przedwyborczą, by zatuszować informacje o skandalu.
Mimo kłopotów męża Elizabeth Edwards nadal przy nim pozostanie. Jak przekonuje, nie ma dla niej znaczenia, czy John jest, czy nie jest ojcem dziecka pani Hunter. – To będzie część jego życia, nie mojego – zaznacza.