Wiktor Janukowycz spotkał się z nowym ambasadorem Rosji na Ukrainie Michaiłem Zurabowem. Obiecał, że gdy zostanie prezydentem, Rosja stanie się „strategicznym” partnerem Ukrainy. – Przystępuje pan do pracy w odpowiednim momencie. Musimy zamknąć ten nieudany pięcioletni rozdział w naszej historii – przekonywał lider Partii Regionów. Zurabow jest na Ukrainie od 25 stycznia, ale dotąd nie wręczył listów uwierzytelniających ustępującemu prezydentowi Wiktorowi Juszczence.
[wyimek] [b][link=http://www.rp.pl/artykul/159563,429928.html]Analiza Piotra Kościńskiego: Od kampanii do kampanii[/link][/b][/wyimek]
Współpracownik Janukowycza, były minister sprawiedliwości Ołeksandr Ławrynowycz, zapewnia dziennikarzy, że zaprzysiężenie jego szefa odbędzie się już pod koniec lutego. Janukowycz startuje w wyborach pod hasłem „Ukraina dla ludzi”. Obiecuje walkę z kryzysem, wzrost gospodarczy i ochronę socjalną dla obywateli. Składa też obietnice, których nie będzie w stanie zrealizować. Takie jak zapewnienie, że dzięki jego działaniom do 2020 roku liczba Ukraińców wzrośnie z 46 do 50 mln. Zdaniem kijowskiego Instytutu Demografii obietnica ta mogłaby się spełnić tylko wówczas, gdyby długość życia Ukraińców wydłużyła się do 110 lat, a kobiety zaczęły rodzić po pięcioro dzieci. Wypowiedź Janukowycza o „50 milionach Ukraińców” stała się już przedmiotem drwin kijowian, którzy zastanawiają się, czy kandydat spełni obietnicę „osobiście, czy zatrudniając sztab pracowników”.
Rywalka Janukowycza Julia Tymoszenko postawiła na integrację ze strukturami europejskimi. Jej hasło wyborcze brzmi: „Ona pracuje. Ona to Ukraina”. Pani premier obiecywała rodakom poprawę sytuacji materialnej i bezwzględną walkę z oligarchami.
– Będą musieli się podporządkować powszechnym regułom gry. Nie będzie dla nich żadnych przywilejów – zapowiedziała.