To największy skandal polityczny w historii tego landu – tak niemieckie media zareagowały na informacje ujawnione w niedzielę przez tygodnik „Der Spiegel”. Wynika z nich, że nadreńscy chadecy chcieli poprawić stan swoich finansów, sprzedając prywatnym firmom powierzchnie wystawowe na zjeździe partyjnym zaplanowanym na połowę marca. 15 metrów kwadratowych wystawy i kolację przy stole premiera landu Jürgena Rüttgersa wyceniono na 20 tysięcy euro. Kto nie miał aż tylu pieniędzy, mógł wykupić za 6 tys. euro „poufną rozmowę w cztery oczy” z 58-letnim byłym ministrem edukacji w rządzie kanclerza Helmuta Kohla. Kieliszek szampana wliczono w cenę.

Niemcy są oburzeni. Politycy lewicy i Zielonych żądają dymisji władz landu z koalicji CDU i FDP. – Za pieniądze firmy miały otrzymać dostęp do władz. To wykracza poza granice lobbingu – podkreślił konstytucjonalista Herbert von Arnim.

Rüttgers odpiera zarzuty. – To jakiś absurd. Gorzej, to bezczelność – skomentował w telewizji ZDF oskarżenia pod swoim adresem. Zapewnił, że nic o całej sprawie nie wiedział.

Zdaniem nadreńskiej rozgłośni WDR premier jednak „kłamie”. Rozgłośnia twierdzi, że CDU już w 2004 r. oferowała firmom uczestnictwo w zjazdach partyjnych i rozmowy ze swoim szefem za 14 tys. euro. „Ten proceder trwa już od prawie sześciu lat” – ujawniła WDR.

Chadecy wyciągnęli już pierwsze konsekwencje z afery. Sekretarz generalny partii Hendrik Wüst podał się do dymisji. Za dwa i pół miesiąca w Nadrenii odbędą się wybory do landtagu. W sondażach prowadzą socjaldemokraci.