Węgrów, zmęczonych nieco zmianami wprowadzanymi przez rząd centroprawicowego Fideszu, czeka kolejna fala reform. Jak dowiedziała się "Rz", liczba wyspecjalizowanych urzędów (takich jak odpowiedników NIK czy Głównego Urzędu Miar) zmniejszy się z 40 do około 20.
Planuje się ogólne odchudzenie administracji, dzięki czemu rząd chce zyskać oszczędności budżetowe. – Będziemy to oczywiście robić ostrożnie, bo zmiany dotyczą sporej liczby pracowników i mogą być bolesne – mówi nam wysokiej rangi polityk gabinetu Viktora Orbana pragnący zachować anonimowość.
Rewolucja czeka sądownictwo i oświatę. Państwowych szkół wyższych jest obecnie 27. Węgierskie media donoszą, że zostanie połowa z nich. Zmiany obejmą też szkolnictwo niższych szczebli. Wiek, do którego dzieci muszą pobierać nauki, ma zostać obniżony do 15. lub 16. roku życia. – Wiele dzieci i tak nie chodzi do szkół, bo rodzice ich tam nie posyłają – tłumaczy rzeczniczka rządu Anna Nagy. Władze wystrzegają się precyzowania, kogo mają na myśli, ale łatwo zgadnąć, że chodzi o Romów. – Już teraz rodzice, których dziecko opuści w nieusprawiedliwiony sposób 50 godzin lekcyjnych, tracą prawo do zasiłku – mówi Nagy, pytana przez "Rz" o politykę wobec Romów. Dla notorycznie uchylających się od nauki władze mają przygotować specjalny system przyuczania do zawodu.
Duże kontrowersje wywołuje plan redukcji świadczeń socjalnych. Minister gospodarki György Matolcsy zapowiedział zniesienie obecnych rent dla niepełnosprawnych, poszkodowanych w wypadkach oraz szeregu podobnych. – W ten sposób zaoszczędzimy 217 miliardów forintów (ok. 3,2 miliarda złotych – red.) przez trzy lata – zapowiedział.
Renciści, którzy są w stanie pracować, mają powrócić na rynek pracy i zacząć zarabiać na swoje utrzymanie. Według Ministerstwa Gospodarki będzie to dotyczyć nawet 150 tys. ludzi spośród około 340 tys. pobierających renty przed osiągnięciem wieku emerytalnego.