Magri poddał się eutanazji w świadczącej takie usługi klinice Dignitas w Pfafficon koło Zurychu. Miał 79 lat. Był 30. Włochem, który w taki sposób pożegnał się z życiem w Szwajcarii, 19 zrobiło to w Dignitas. Żaden nie był jednak tak znaną osobistością życia publicznego jak Magri, dlatego wiadomość tak bardzo zbulwersowała Włochów.
Magri był zbuntowanym komunistą, zachwyconym studencką rewoltą 1968 roku. Wyrzucony z Włoskiej Partii Komunistycznej za krytykę założył lewicowy miesięcznik "Il Manifesto" wychodzący teraz jako dziennik.
Trzy lata temu zmarła mu żona Mara i popadł w depresję. Uznał, że jego dalsze życie nie ma sensu, a jako że we Włoszech eutanazja jest wyjęta spod prawa, postanowił udać się do szwajcarskiej kliniki oferującej słodką śmierć. Dignitas od początku swego istnienia (od 1998 roku) do końca ubiegłego roku uśmierciła już 1138 pacjentów (koszt od 3 do 8 tys. euro, czas zabiegu – pięć minut). Na podstawie własnego kodeksu deontologicznego klinika kwalifikuje 40 procent zgłaszających się pacjentów. Z tej grupy 40 procent rezygnuje ze śmierci w ostatniej chwili.
Radykałowie, część polityków i ideologów włoskiej lewicy uważają, że dramatyczny gest Magriego był aktem niezwykłej odwagi. Lewicowa "La Repubblica" zamieściła reportaż z rzymskiego mieszkania Magriego, gdzie zgromadzili się jego przyjaciele i krewni. Gdy ze Szwajcarii nadeszła wiadomość, że Magri nie żyje, wszyscy wznieśli toast (martini) za zwycięstwo nad opresyjnym państwem włoskim, które nie zezwala na takie praktyki. Z kolei katolicy i politycy prawicy przekonują, że to tchórzliwa ucieczka od problemów.
Najwięcej zastrzeżeń budzi to, że Dignitas, która rzekomo oferuje usługi wyłącznie osobom nieuleczalnie chorym, zdecydowała się, i to nie pierwszy raz, uśmiercić człowieka cierpiącego na depresję. Zdaniem cytowanych przez prasę autorytetów, m.in. profesora psychopatologii Antonia Tundo, depresja jest chorobą uleczalną w 80 procentach, a leczenie zawsze przynosi ulgę.