Dwaj kapitanowie a turystyka morska

Włochów urzekła opowieść o dwóch kapitanach — pisze wieloletni korespondent Reutera w Rzymie, Philip Pullella

Publikacja: 19.01.2012 09:44

Dwaj kapitanowie a turystyka morska

Foto: AFP

Jednym jest oficer Straży Przybrzeżnej, kapitan Gregorio De Falco, który rozkazał dowódcy wycieczkowca „Costa Concordia" wrócić na pokład i kierować operacją ratowania podróżnych.

Drugim jest kapitan Francesco Schettino, okrzyknięty już przez prasę tchórzem za to, że uciekł w trudnej sytuacji. Został oskarżony i znajduje się na razie w areszcie domowym.

- Słuchaj Schettino, może uratowałeś się na morzu, ale ja dam ci wycisk. Zrobię, że zapłacisz za to. Wracaj na pokład, ty ch...! — krzyczał De Falco na Schettino w 4-minutowej rozmowie radiowej, ujawnionej we wtorek.

Pracownik kapitanatu portu w Livorno powiedział dosłownie: "Vada a bordo, cazzo!" To ostatnie sowo we włoskim slangu oznacza męski organ płciowy, ale jest często używane dla podkreślenia poprzednich słów, coś w rodzaju: "do diabła", "do cholery".

Kapitan De Falco stał się natychmiast bohaterem narodowym. Jego ostatnie słowa nadrukowano na koszulki, podchwycili je również Hiszpanie i Portugalczycy.

Włoska prasa nie szczędzi mu pochwał. „Dziękujemy ci, kapitanie" wytłuścił w nagłówku największy dziennik „Corriere Della Sera", odzwierciedlając nastroje tych Włochów, którym drugi kapitan przysporzył narodowego wstydu.

„Dwaj mężczyźni, dwie historie, jedna nas upokarza, druga jest odkupieniem. Dzięki ci, kapitanie De Falco, nasz kraj bardzo potrzebuje takich ludzi" — dodaje dziennik.

Turyński „La Stampa" stwierdził w artykule redakcyjnym, że Schettino „wypełnił hańbą i kłamstwami próżnię po Berlusconim".

Tymczasem nowy włoski idol ma zupełnie niepozorny wygląd. To 48-letni łysiejący mężczyzna, a w mundurze przypomina bardziej maitre d'hotel luksusowej restauracji z wybrzeża Amalfi, a nie zawadiackiego pożeracza serc.

- Nie jestem żadnym bohaterem — powtarzał dziennikarzom wchodząc do budynku sądu w toskańskim Grosetto, aby złożyć wyjaśnienia w prowadzonym śledztwie.

Skutki dla sektora turystyki morskiej

W pierwszych dniach po katastrofie włoskiego wycieczkowca nie pojawiła się fala rezygnacji z podroży, operatorzy wyjaśniają, że za wcześnie jeszcze na prognozowanie sezonu.

- Nie mieliśmy jeszcze telefonów, ale w najbliższych tygodniach ludzie zaczną pytać — stwierdził prezes biura CIC, Remy Arca, reprezentujący we Francji Cunarda, Seaburn i Norwegian Cruise Line. — Pierwsze zdjęcia były okropne — przyznał.

TUI Cruises w Niemczech nie odnotowuje znaczącej reakcji klientów i też uważa, że trzeba poczekać 2-3 tygodnie z oceną skutków katastrofy we Włoszech. — Może rynek zmaleje trochę, ale za wcześnie, by o tym mówić — stwierdził Jan Josefsson, szef sprzedaży w Globetrotter, należącej do skandynawskiego tour-operatora Ving.

Podobne opinie przedstawiono w Hapag Lloyd i Aida w Niemczech, w biurze podróży ANVR w Holandii. Fachowiec od turystyki - anonimowo - nie wierzy w dużą liczbę anulowanych pakietów. — Bo nie chodzi tu o pływanie i bezpieczeństwo, ale o czynnik ludzki i zarządzanie w warunkach katastrofy.

- Gdy dochodzi do katastrofy lotniczej, ludzie nie przestają po niej latać — komentuje szef europejskiego lidera w branży turystycznej.

Cześć przedstawicieli tego sektora obawia się o długofalowe skutki. — Rosnące zainteresowanie pływaniem statkami wykazują nowi klienci, głównie rodziny, a dla rodzin najważniejsze jest bezpieczeństwo. Nie można też zapominać o seniorach, to podstawowi klienci wycieczkowców — stwierdza Didier Arino z grupy badawczej Protourisme.

Ekspert od takiej formy wypoczynku w Memorial University w St. John's (Kanada), prof. Ross Klein jest zdania, że incydent przy wyspie Gigliuo może bardzo utrudnić sytuację całego sektora, bo będzie on musiał teraz ponownie zapracować na zaufanie ludzi. Nie chodzi przy tym o samo zachowanie kapitana, ale całej załogi w warunkach ewakuacji.

Tragedia we Włoszech może zapoczątkować nową dyskusję o tym, jak zwiększyć bezpieczeństwo statków wycieczkowych. Niepokoi bowiem tendencja kupowania przez armatorów coraz większych jednostek, zabierających nawet 6 tys. pasażerów i 2 tys. członków załogi.

W razie katastrofy, ewakuacja i ratowanie podróżnych staje się bardzo skomplikowaną operacją, z dużym ryzykiem utraty życia — stwierdziło Forum Północnoatlantyckiej Straży Przybrzeżnej (NACGF) w dokumencie sporządzonym po ćwiczeniach symulacyjnych we wrześniu na promie „ogarniętym pożarem" z 5 tys. osób na pokładzie.

- Na morzu możemy ewakuować śmigłowcem 10-20 osób, ale 2-3 tys. byłoby niemożliwe — twierdzą przedstawiciele służb ratunkowych na Atlantyku.

Analityk z banku Natixis, Geoffrey d'Halluin uważa, że długofalowe konsekwencje mogą być duże, bo do katastrofy doszło w szczytowym okresie robienia rezerwacji. Ludzie planują takie wyprawy właśnie w pierwszym kwartale, a obrazy, jakie widzieli, nie zachęcały do tego.

Jego kolega z Numis, Wyn Ellis pociesza się. że ludzie mają krótką pamięć. — To lato będzie okropne, ale w dłuższej perspektywie i na podstawie fundamentów tego sektora sądzę, że skutek będzie marginalny.

Problemy właściciela statku

Właściciel „Costa Concordia", amerykańsko-brytyjsko-panamska firma Carnival ogłosiła już w grudniu obniżkę swych cen w 2012 r. z powodu mniejszego popytu w Europie i kryzys długu w strefie euro.

- Dla marki Costa to koszmar z punktu widzenia reklamy — uważa analityk Jaime Katz z firmy badającej inwestycje Morningstar w Chicago. — Powstaje pytanie po tym wydarzeniu, czy marka Carnival także ucierpi. Do katastrofy doszło w najgorszym czasie dla firmy z Miami i Southampton, bo kryzys na świecie odstrasza od podróży potencjalnych klientów.

Według Sharon Zackfia z globalnej firmy usług inwestycyjnych William Blair & Co, za wcześnie mówić o pełnych kosztach dla Carnival, ale trzeba uwzględnić zwrot wykupionych wycieczek, uregulować ewentualne odszkodowania i pokryć koszty naprawy albo złomowania statku.

Według dziennika „Il Sole 24 Ore" statek w cenie około 450 mln euro był całkowicie ubezpieczony wraz z przewidzianą sumą 3 mld dolarów na pokrycie roszczeń podróżnych i członków załogi. Nie uwzględniono w tym kosztów skażenia środowiska.

Rozwój morskiej turystyki

Rozwój morskiej turystyki w ostatnich 40 latach był ogromny. Według raportu think-tanku Risposte Turismo, liczba osób korzystających z takiej formy wypoczynku wzrosła z 500 tys. na początku lat 70. do ok. 5 mln w 1990 r. i do ok. 19 mln w 2010 r. Około 11 mln podróżnych skorzystało w 2011 r. z portów we Włoszech.

Zdaniem Europejskiej Rady Rejsów Turystycznych (ECC), oznaki ożywienia w branży stwierdzono w minionym roku, gdy 5,4 mln ludzi pływało statkami turystycznymi w Europie, ponad dwukrotnie więcej niż w 2003 r. Najczęściej wypoczywali tak Brytyjczycy (1,6 mln), Niemcy, Włosi, Hiszpanie i Francuzi.

Światowy popyt na pływanie statkami dla przyjemności zwiększył się z 9,7 mln pasażerów w 2000 r. do 18,8 mln w 2010 r., a branża ta zapewnia roczne przychody ponad 35 mld euro w samej Europie.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1026
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022