Litwa znajduje się w bardzo trudnej sytuacji. Po żądaniach Unii Europejskiej zamknęła w 2009 r. przestarzałą i niezbyt bezpieczną elektrownię atomową w Ignalinie, która zapewniała dostawy 80 proc. energii elektrycznej dla tego kraju.
Wilno postanowiło więc wybudować nową elektrownię jądrową, tym razem w Wisaginie, niecałe 10 km na zachód od Ignaliny. To dla niego problem strategiczny, gwarancja bezpieczeństwa energetycznego. W projekcie miały uczestniczyć Polska, a także Łotwa i Estonia oraz inwestor strategiczny. Polska się wycofała, a sąsiedzi – Rosja i Białoruś – budują swoje elektrownie atomowe, i to położone tuż przy litewskiej granicy.
Wczoraj do powrotu do tej koncepcji namawiał szefa naszego gabinetu Donalda Tuska Andrius Kubilis, premier Litwy.
Ani Wisagina, ani Kaliningrad
W Wisaginie ma funkcjonować jeden blok energetyczny. Koszty budowy szacowane są na 5 miliardów euro. W projekcie miała uczestniczyć Polska Grupa Energetyczna, ale w grudniu 2011 r. zawiesiła swój udział. „W oparciu o wnikliwą analizę informacji przedstawionych przez Visagino Atomine Elektrine, PGE Polska Grupa Energetyczna podjęła decyzję o zawieszeniu swojego zaangażowania w budowę elektrowni jądrowej w Visaginas na Litwie" – brzmiał komunikat PGE. – W świetle warunków, które na obecnym etapie okazały się nie do zaakceptowania przez PGE, mając także na uwadze inne kluczowe projekty grupy, zdecydowano, że zawieszenie udziału w projekcie nastąpi przed podjęciem jakichkolwiek formalnych zobowiązań – oświadczył prezes grupy Tomasz Zadroga. Jednocześnie PGE poinformowała, że nie będzie kupować energii elektrycznej z Kaliningradu.
Litewskie nadzieje
Wczoraj nie udało się nam uzyskać informacji od PGE, czy firma ta może wrócić na Litwę. Wilno miało jednak nadzieję, że tak się stanie. Dziennik gospodarczy „Verslo Żinios" cytował ministra energetyki Arvydasa Sekmokasa, który niedawno negocjował w Warszawie tę sprawę. „Polska rzeczywiście wykazała duże zainteresowanie i sądzę, że to będzie jednym z tematów rozmów. Nie przypuszczam, by już dziś premierzy ostatecznie coś zadecydowali. Polsce trzeba przedstawić więcej informacji. Ale sądzę, że możliwość udziału Polski w projekcie jest bardzo duża" – mówił.