Korespondencja z Nowego Jorku
Nowego sekretarza stanu czekać będzie duże wyzwanie – zastąpienie odchodzącej Hillary Clinton.
Kerry przeszedł jak burza przez proces zatwierdzenia nominacji w Senacie. Postawiło go to w dość niecodziennej sytuacji. Na czas przesłuchań musiał zasiąść naprzeciw swoich kolegów z tej samej Komisji Spraw Zagranicznych, w której zasiadał przez 28 lat. W głosowaniu nad zatwierdzeniem jego nominacji sprzeciw wyraziło tylko trzech senatorów z Partii Republikańskiej.
Chiny i Bliski Wschód
Kerry, 68. sekretarz stanu w historii USA, politykę zagraniczną ma we krwi. Jego ojciec pracował na placówkach zagranicznych w Europie, on sam walczył w Wietnamie i jako członek Komisji Spraw Zagranicznych miał okazję spotykać się wieloma światowymi przywódcami.
– Przygotowywał się do tej roli od kilku dekad – uważa Martin Indyk, dyrektor ds. polityki zagranicznej w Brookings Institution, a w przeszłości ambasador USA w Izraelu. Bez wątpienia Kerry nie będzie miał jednak statusu celebryty, jakim się cieszyła przez cztery lata jego poprzedniczka.
Departament Stanu zatrudnia 70 tysięcy osób i Kerry od kilku tygodni przygotowywał się do przejęcia kierownictwa nad resortem. Prowadził rozmowy z potencjalnymi kandydatami, którzy będą tworzyć zespół jego najbliższych współpracowników. Był też częstym gościem w położonym w połowie drogi między Kapitolem a Białym Domem budynku departamentu.