Socjaldemokratyczny premier Algirdas Butkevičius przyjechał wczoraj na spotkanie z Donaldem Tuskiem, by rozmawiać przede wszystkim o energetyce. Przed jego rządem jest wiele ważnych wyborów. Najtrudniejszy: czy budować nową elektrownię atomową, mimo sprzeciwu wyrażonego w jesiennym referendum. Butkevičius powiedział, że jest zainteresowany wydobywaniem gazu łupkowego.
Premier, jak mówił przed wylotem do Polski, nie zamierza przepraszać za litewski Sejm, który w kwietniu 2010 r., tuż przed katastrofą smoleńską, nie przyjął ustawy o pisowni nazwisk, korzystnej dla polskiej mniejszości.
Przeprosiny takie złożył w zeszły czwartek, w rozmowie z „Rz", szef MSZ Linas Linkevičius: – To wielki wstyd. Prezydent Lech Kaczyński był wielkim przyjacielem Litwy. To, że stało się to podczas jego wizyty, jest przykre. Nie byłem wtedy posłem, ale chciałbym za to przeprosić – powiedział Linkevičius, co zostało bardzo dobrze przyjęte przez Radosława Sikorskiego. Linkevičius zapewnił, że nowy rząd naprawdę zamierza wprowadzić ustawy korzystne dla Polaków na Litwie, choć trudno wskazać, kiedy to się może stać, ich projekty nie są jeszcze gotowe. W Polsce te zapowiedzi przyjęto z nadzieją, choć zazwyczaj ostrożnie, bo obietnice politycy litewscy składali przez lata, ale nic dobrego z tego dla polskiej mniejszości nie wyniknęło.
Wczoraj litewski premier przedstawiał się jako zwolennik kompromisu. Jak zapowiedział, składająca się z przedstawicieli kilku ministerstw grupa robocza ma w marcu przedstawić wnioski dotyczące problemów mniejszości. „Pewnie potrzebne będą zmiany legislacyjne" – dodał na konferencji prasowej.
– Życie uczy pokory. Czas zweryfikuje obietnice, wierzę, że jest wspólny interes. Jest nadzieja na otwarcie. Choć paroma spotkaniami, nawet ważnymi, wszystkiego nie rozwiążemy. Trzeba robić swoje, po kawałeczku – powiedział „Rz" Tadeusz Aziewicz, poseł PO, przewodniczący Polsko-Litewskiej Grupy Parlamentarnej.