Ogólnochińskie Zgromadzenie Przedstawicieli Ludowych na rozpoczętej we wtorek dorocznej sesji zatwierdzi przekazanie władzy nowym przywódcom państwa pod kierownictwem Xi Jinpinga. To on zostanie prezydentem (a dokładniej przywódcą skupiającym w swoich rękach funkcje przewodniczącego Chińskiej Partii Komunistycznej i Centralnej Komisji Wojskowej). Decyzję w tej sprawie podjął już listopadowy zjazd KPCh.
Lista sukcesów
Najważniejszym punktem pierwszego dnia sesji było przemówienie ustępującego premiera Wen Jiabao. Jak można było się spodziewać, długo wymieniał wielkie osiągnięcia minionej dekady w Chinach. Trudno dyskutować z faktami: w tym czasie wybudowano 30 mln nowych domów, 19 700 km autostrad i ponad 600 tys. km dróg, a tempo wzrostu PKB oscylowało w granicach 8-10 proc.
Znacznie mniej miejsca poświęcił problemom stojącym przed Chinami, które wywołują dziś coraz więcej zaniepokojenia wśród ich mieszkańców i – co pokazał jesienny zjazd KPCh – są wyraźnie dostrzegane przez kierownictwo partyjno-państwowe. To właśnie podczas zjazdu padło ostrzeżenie prezydenta Hu Jintao, który z niezwykłą jak na szefa partii szczerością przyznał, że największymi wyzwaniami Chin są dziś nierównomierny rozwój i korupcja: – Jeśli nie poradzimy sobie z tym problemem, może on doprowadzić do kryzysu partii, a nawet utraty władzy, co stałoby się powodem upadku państwa.
Tegoroczne posiedzenie chińskiego parlamentu przebiega w znacznie skromniejszym niż zwykle otoczeniu. Nie będzie wystawnych przyjęć dla ponad 3 tysięcy deputowanych ani kosztownych prezentów dla zasłużonych towarzyszy. W bufetach nie ma nawet trunków, które zastąpiły napoje bezalkoholowe. W ten sposób władza pokazuje, że zachowuje umiar i chce być bliżej zwykłych obywateli, że wzięła sobie do serca rosnącą krytykę, która po ubiegłorocznym skandalu aspirującego do Biura Politycznego partii Bo Xilaia sięgnęła najwyższych stanowisk w państwie.
Koniec komunizmu
„Czerwoni mandaryni" rozumieją, że dla przeciętnego Chińczyka komunizm przestał być wiodącą ideologią, a sama KPCh jest dziś nie tyle ostoją marksizmu, co raczej ciałem skupiającym sprawnych menedżerów kierujących państwem. W swoich decyzjach od dawna nie kierują się oni naukami Mao Dzedonga, mimo że jego portrety nadal widnieją na placu Tienanmen i na banknotach.