Samotność Wielkiej Brytanii

Berlin, Paryż i Warszawa bojkotują inicjatywę Londynu w sprawie oceny kompetencji Unii i państw członkowskich

Publikacja: 04.04.2013 01:01

Samotność Wielkiej Brytanii

Foto: ROL

To afront dla Davida Camerona – twierdzą niemieckie media, komentując fakt, że Paryż i Berlin, działając solidarnie, zignorowały prośbę Londynu o przedstawienie swego punktu widzenia na sprawę podziału kompetencji pomiędzy UE a państwa członkowskie.

Zdaniem brytyjskiego „Guardiana" Francja i Niemcy traktują już premiera Camerona jako polityka z przeszłości i nie wierzą, że może się utrzymać przy władzy po wyborach za dwa lata i zrealizować swe obietnice zmiany statusu Wielkiej Brytanii w UE.

Dla rządu Davida Camerona ankieta, którą wysłano do stolic europejskich, miała być podstawą do opracowania całego katalogu spraw wymagających rewizji w ramach UE. Miała też uzupełniać przegląd podziału kompetencji dokonywany w samej Wielkiej Brytanii, co latem ubiegłego roku zapowiedział William Hague, szef dyplomacji.

Wewnętrzny problem Londynu

Całość nazywa się przeglądem równowagi kompetencji i komponuje się doskonale z wizją roli Wielkiej Brytanii zaprezentowaną przez Davida Camerona w styczniowym przemówieniu. Zarysował tam wizję Wielkiej Brytanii jako państwa luźno związanego z UE i „uwolnionego od nadmiernych regulacji" unijnych. Środkiem osiągnięcia tego celu ma być renegocjacja porozumień Wielkiej Brytanii z Unią.

Jak wynika z informacji prasowych, Londyn otrzymał już odpowiedzi z wielu stolic, np. z Rzymu czy Sztokholmu, ale nie powinien się spodziewać reakcji Paryża czy Berlina.

Również polskie MSZ nie skorzystało z  z brytyjskiego zaproszenia, aby „nie ingerować w wewnętrzny proces polityczny zaprzyjaźnionego kraju".

– Ankieta tego rodzaju jest wewnętrzną sprawą Wielkiej Brytanii i dlatego nie zamierzamy w niej uczestniczyć – brzmiała według „Guardiana" odpowiedź Paryża. Berlin jest zdecydowanie bardziej wstrzemięźliwy i odmawia komentarzy.

– Angela Merkel nie jest zwolenniczką osłabiania UE, do czego sprowadzają się propozycje i zamiary Davida Camerona – tłumaczy „Rz" Henriette Heimbach z Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej (DGAP). Przypomina, że zarówno Berlin, jak i Paryż są zdania, że właśnie w czasach kryzysowych należy zwierać szeregi i dążyć do pogłębienia integracji. Stąd nie tyle chłodna, co w tych okolicznościach niemal obraźliwa reakcja Francji i Niemiec.

– Francja i Niemcy mają nierzadko rozbieżne poglądy na to, jak należy kształtować UE, ale oś Paryż–Berlin jest nie do złamania – przekonuje „Rz" Bruno Cautres z paryskiego Centrum Badań Politycznych i Naukowych (CEVIPOF). Paryż jest tym bardziej zdany na Berlin, im większe problemy wewnętrzne ma prezydent Francois Hollande i jego rząd.

Poza tym we Francji panuje przekonanie, że nie ma najmniejszego sensu angażować się w poważne dyskusje o przyszłości Europy w przededniu wrześniowych wyborów do Bundestagu.

Gra Camerona

Są one wprawdzie pewną niewiadomą. Absolutnie nieprzewidywalny jest wynik wyborów w Wielkiej Brytanii za dwa lata. David Cameron pragnie je wygrać, konsolidując własną Partię Konserwatywną wokół umiarkowanego eurosceptycyzmu, i stąd skierowana do prawego skrzydła torysów obietnica referendum w sprawie członkostwa Wielkiej Brytanii w UE. Miałoby się odbyć pod koniec 2017 roku. Pomysł przeglądu kompetencji unijnych i ich wpływ na państwa członkowskie jest częścią szerszej strategii Camerona. Osobiście nie jest zwolennikiem wyjścia Wielkiej Brytanii z UE, proponuje Brukseli znaczące rozluźnienie więzi Albionu z Unią w zamian za nieblokowanie nowego traktatu dotyczącego politycznej i ekonomicznej unii strefy euro.

Jak na razie w Paryżu i Berlinie panuje jednak przekonanie, że przypieczętowanie unii bankowej strefy euro nie wymaga zmiany traktatu, a tym samym ryzyka ratyfikacji, w tym w postaci referendów w krajach członkowskich.

Opcją wyjście

To pozbawia Davida Camerona karty przetargowej w kontaktach z Unią. – Niewykluczone, że jedyną realną opcją dla Londynu jest sięgnięcie po artykuł traktatu lizbońskiego regulującego procedurę wyjścia kraju z Unii – mówi „Rz" Charles Grant, dyrektor londyńskiego Centrum Reform Europejskich.

Tak czy owak trwa już dyskusja na temat kosztów wyjścia Wielkiej Brytanii z UE. Eksperci National Institute of Economics and Social Research są przekonani, że w wyniku pożegnania się z UE spadek PKB wyniesie ok. 2 proc., nie brak jednak na Wyspach ekonomistów udowadniających, że to właśnie członkostwo kosztuje Brytyjczyków do 3 proc. PKB rocznie. Z ostatnich sondaży wynika, że za wyjściem z UE opowiada się nieco ponad jedna trzecia Brytyjczyków.

To afront dla Davida Camerona – twierdzą niemieckie media, komentując fakt, że Paryż i Berlin, działając solidarnie, zignorowały prośbę Londynu o przedstawienie swego punktu widzenia na sprawę podziału kompetencji pomiędzy UE a państwa członkowskie.

Zdaniem brytyjskiego „Guardiana" Francja i Niemcy traktują już premiera Camerona jako polityka z przeszłości i nie wierzą, że może się utrzymać przy władzy po wyborach za dwa lata i zrealizować swe obietnice zmiany statusu Wielkiej Brytanii w UE.

Pozostało 88% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1026
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022