Cameron kontra rebelianci

Zwolennicy wyjścia z UE w partii premiera żądają gwarancji, że nie wycofa się z obiecanego referendum.

Aktualizacja: 16.05.2013 03:37 Publikacja: 16.05.2013 02:30

David Cameron uważa, że UE da się zreformować (zdjęcie z listopada 2012)

David Cameron uważa, że UE da się zreformować (zdjęcie z listopada 2012)

Foto: AFP

Czy Wielka Brytania ma pozostać członkiem Unii Europejskiej? – tak powinno być zdaniem premiera Camerona sformułowane pytanie, jakie zadane zostanie Brytyjczykom w referendum w 2017 roku. Pod warunkiem, że Partia Konserwatywna wygra wybory dwa lata wcześniej.

Jest jeszcze sporo czasu, lecz emocje związane z dyskusją na ten temat rozpalają brytyjską elitę polityczną do białości.

Chodzi o ustawę o organizacji referendum, która miałaby zostać przyjęta już przez obecny parlament i być niejako gwarancją, iż plebiscyt zostanie w obiecanym terminie przeprowadzony. Tego domagają się nieprzejednani posłowie w ugrupowaniu Camerona.

Milczenie królowej

Jest dla nich mocno podejrzany fakt, że w czasie niedawnego wystąpienia programowego królowej Elżbiety II w parlamencie o referendum nie było ani słowa. Rebelianci zarzucają więc premierowi, że celowo tego nie dopilnował. Oskarżeń tego rodzaju było sporo w czasie wczorajszej debaty w Izbie Gmin pod nieobecność premiera goszczącego w USA.

– Nie ma żadnej możliwości przegłosowania ustawy w sprawie referendum w obecnym parlamencie, gdyż zwolennicy status quo w postaci laburzystów oraz Liberalnych Demokratów są w Izbie Gmin w większości – tłumaczy „Rz" prof. Iain Begg z London School of Economics. Referendum zależy więc od tego, jaki będzie skład Izby Gmin w przyszłym parlamencie i jakie będą w niej nastroje w sprawie członkostwa w UE. Rebelianccy eurosceptycy w Partii Konserwatywnej chcieliby już dzisiaj zapiąć sprawę referendum na ostatni guzik.

Tym bardziej że premier kilka dni temu powtórzył, iż jego kraj nie powinien opuszczać szeregów UE. – Argumentacja zwolenników wyjścia opiera się na twierdzeniu, że nie ma co liczyć na zreformowanie Unii, więc trzeba ją opuścić. Myślę, że nie mają racji. Sądzę, że można zmienić i zreformować tę organizację – oświadczył premier. Jego zdaniem w interesie Wielkiej Brytanii jest, aby pozostała w UE jako kraj, który ma wyjątkowe dobre kontakty na całym świecie.

Była to odpowiedź na zaprezentowaną w „Timesie" opinię przez byłego ministra skarbu Nigela Lawsona z ramienia torysów, czyli Partii Konserwatywnej. Wzywając do jak najszybszego wyjścia z UE, udowadniał, że korzyści z wyjścia równoważą koszty koniecznej transformacji związanej z rozwodem.

– Sednem sprawy jest to, że zmieniła się natura Unii Europejskiej, tak jak drastycznie zmieniły się relacje Wielkiej Brytanii z UE po wprowadzeniu wspólnej waluty i utworzeniu strefy euro, której częścią nie jesteśmy, całkiem słusznie – wyjaśnił motywy swej decyzji Lawson. Jego opinia podgrzała temperaturę dyskusji w Partii Konserwatywnej, w której około setki deputowanych jest tego samego zdania.

Cameron ma jednak problem nie tylko we własnej partii, ale także z koalicjantem swego rządu – ugrupowaniem Liberalnych Demokratów, którzy nic nie chcą słyszeć o pożegnaniu z Brukselą. Uniemożliwia to skierowanie istniejącego już projektu ustawy o referendum do Izby Gmin. Trafi on tam okrężną drogą, co oznacza, że ustawa nie ma szans na uchwalenie.

Liberalni Demokraci udowadniają przy każdej okazji, że opuszczenie UE byłoby błędem. – Wyjście kosztować nas będzie utratę 3 mln miejsc pracy oraz utratę wpływów w Waszyngtonie, Pekinie i Tokio – udowadniał kilka dni temu szef liberałów Nick Clegg, wicepremier w rządzie Camerona.

Na nowych warunkach

Z ostatnich sondaży opinii publicznej z końca kwietnia tego roku wynika, że 43 proc. Brytyjczyków opowiada się za wyjściem, podczas gdy nieco więcej niż jedna trzecia za pozostaniem.

Jednak gdy pytanie brzmi: czy Wielka Brytania powinna zostać w UE, ale na nowych warunkach, większość odpowiada zdecydowanie „tak". To właśnie obiecuje premier Cameron i o tym mówił w swym styczniowym przemówieniu w parlamencie, domagając się przeglądu funkcjonowania Unii.

– Chodzi mu w gruncie rzeczy o renegocjację traktatu lizbońskiego i o ustalenie nowych zasad działania wspólnej polityki rolnej, ograniczenia wspólnego budżetu oraz kilka spraw szczegółowych, jak zniesienie wielu unijnych regulacji zdaniem brytyjskich konserwatystów całkowicie szkodliwych – mówi prof. Begg. Nie jest to zadanie niemożliwe przy poparciu krajów o orientacji prorynkowej jak Niemcy, Holandia czy Polska. Niewykluczone jednak, że Cameron uzyska jedynie zgodę swych partnerów w UE na zmiany o charakterze kosmetycznym. Dopiero wtedy będzie miał prawdziwy problem.

Czy Wielka Brytania ma pozostać członkiem Unii Europejskiej? – tak powinno być zdaniem premiera Camerona sformułowane pytanie, jakie zadane zostanie Brytyjczykom w referendum w 2017 roku. Pod warunkiem, że Partia Konserwatywna wygra wybory dwa lata wcześniej.

Jest jeszcze sporo czasu, lecz emocje związane z dyskusją na ten temat rozpalają brytyjską elitę polityczną do białości.

Pozostało 92% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021