Przez wiele lat przywoził do Etiopii złoto igrzysk i mistrzostw świata, bił 27 rekordów świata na dystansach od 5000 m do maratonu, cztery razy z rzędy wygrywał bieg na 10 000 m w MŚ, był królem etiopskich serc. Teraz uznał, że trzeba biec Etiopczykom na pomoc. Chce zostać najpierw niezależnym parlamentarzystą, a potem być może prezydentem kraju, w którym opozycja właściwie nie istnieje. Rządzący Etiopski Ludowy Front Rewolucyjno-Demokratyczny (EPRDF) do obecnego parlamentu dopuścił jednego przedstawiciela prawdziwej opozycji, a międzynarodowe organizacje pozarządowe wytykają rządzącym prześladowanie przeciwników politycznych, łamanie praw człowieka, więzienie działaczy społecznych i dziennikarzy.
Prezydenta wybiera parlament. Najbliższe wybory – to funkcja ceremonialna, a jej wpływ na realną władzę jest niewielki - są już we wrześniu. Ale Haile bierze długi rozbieg, przygotowuje się najpierw do wyborów parlamentarnych, w 2015. Choć nie wyklucza, że gdyby parlament wybrał go na prezydenta już teraz, nie odmówi.
Mówi, że byłoby błędem stać z boku, gdy tyle jest w kraju do zrobienia. Chce dbać przede wszystkim o edukację i o to, by infrastruktura rozwijała się nie tylko w miastach, ale i na prowincji, w takich wioskach jak ta, w której on się wychowywał. Angażował się w politykę już wcześniej, ale jako bezstronny arbiter. Pomagał tworzyć Radę Starszych, która wynegocjowała porozumienie między władzą a opozycją po walkach do których doszło po wyborach w 2005. Liderzy opozycji trafili wówczas do więzienia, Gebrselassie wstawiał się za nimi u władz. Od dawna powtarzał, że po zakończeniu kariery będzie się chciał zaangażować w politykę na poważnie. Przeciwni są nie tylko niektórzy politycy, kwestionujący przygotowanie biegacza do nowej roli – w Etiopii nie ma tradycji celebrytów kandydujących w wyborach – ale również żona Haile, która przekonuje go, że od polityki trzeba się w tym kraju trzymać z daleka.
Dwadzieścia lat wielkiej kariery dało mu popularność i bogactwo: biegacze to najwięksi idole Etiopii, Gebrselassie, jedno z dziesięciorga dzieci etiopskich rolników, jest dziś właścicielem m.in. kina i luksusowego kurortu, zatrudnia kilkuset pracowników. Mistrzami olimpijskimi zostają biegacze, którzy zaczynali treningi, bo chcieli być jak on m.in. Kenenisa Bekele. Haile nie zdołał się zakwalifikować na ostatnie igrzyska w Londynie, ale dalej startuje, choć już tylko w biegach ulicznych: w tym roku wygrał m.in. półmaraton w Wiedniu. Mówił kiedyś żartem, że biega dalej, bo nie chce się tak roztyć jak Brazylijczyk Ronaldo. Teraz, w wieku 40 lat, do mety ma już znacznie bliżej. I zaczyna inny bieg.