Kenny nie mógł zrobić lepszego prezentu swoim kolegom ze strefy euro. To pierwszy wyraźny sygnał wychodzenia z kłopotów jednego z najciężej doświadczonych państw strefy euro, bowiem niedawne zapewnienia premiera Grecji Antonisa Samarasa o tym, że jego kraj wyjdzie z kryzysu za rok, przyjęto dość sceptycznie.
Podczas zorganizowanej w Limerick konferencji rządzącej w Irlandii centroprawicowej partii Fine Gael Kenna zapowiedział, że korzystanie ze środków finansowych Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego przestanie być koniecznością po 15 grudnia. – Faza ratowania ekonomicznego zostanie zakończona – podsumował Taoiseach (to tradycyjny tytuł premierów Irlandii).
Jeśli tak się stanie, to koszty kuracji ekonomicznej Irlandii zamkną się kwotą 91 mld euro. Ciągle jednak nie wiadomo, czy Dublin nie będzie jeszcze zmuszony do poproszenia o przyznanie elastycznej linii kredytowej gwarantującej stabilność finansów państwa (z linii takiej korzysta Polska).
Minister finansów Michael Noonan potwierdził, że jego resort przygotowuje „poduszkę bezpieczeństwa” dla utrzymania stabilności w wysokości 34 mld euro.
Wygląda więc na to, że Irlandia będzie już zdolna do zaspokajania swoich potrzeb pożyczkowych na rynkach finansowych. Pomocą okazuje się coraz lepsza ocena sytuacji finansów publicznych kraju przez agencje ratingowe (w lipcu agencja Standard & Poor’s podniosła ocenę perspektywy kredytowej Irlandii ze „stabilnej” na „pozytywną”). Irlandii powinien też pomóc zapowiadany na przyszły rok umiarkowany wzrost w strefie euro, a także poza nią – głównie w Wielkiej Brytanii, która jest tradycyjnie największym europejskim partnerem gospodarczym kraju (do Wielkiej Brytanii trafia ponad 16 proc. irlandzkiego eksportu).