Misjonarze nie porzucają Afryki

Polscy kapucyni nie wyjadą z Republiki Środkowoafrykańskiej. Dołączają do nich kolejni misjonarze.

Aktualizacja: 06.02.2014 21:56 Publikacja: 06.02.2014 19:44

Misjonarze nie porzucają Afryki

Foto: AFP

Ewakuację polskich misji zaleca Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Twierdzi, że tylko w ten sposób może pomóc pracującym tam księżom. Ale zakonnicy nie zamierzają porzucać misji. Ich zdaniem wyjazd  oznaczałby, że pozostający pod ich opieką ludzie zostaliby wymordowani przez rebeliantów.

– Nasze misje od kilku tygodni to tak naprawdę obozy dla uchodźców. Schronienie znaleźli w nich nie tylko chrześcijanie, ale także muzułmanie – tłumaczy „Rz" o. Tomasz Grabiec, koordynator misji w zakonie kapucynów.

Polscy misjonarze pracują m.in. w Bocarandze i Ngaoundaye przy granicy z Czadem i Kamerunem. Mają pod opieką stu niewidomych, opiekują się też epileptykami, codziennie przygotowują posiłki dla ponad setki sierot.

– Ludzie czują się przy nas bezpieczniej, widzą w nas jakąś nadzieję. Po prostu nie możemy ich zostawić – mówi o. Grabiec i dodaje, że jest w stałym kontakcie z pracującymi w RŚA misjonarzami, którzy na bieżąco informują o sytuacji.

– W czwartek rano mówili mi, że w okolicach jednej z misji zabito w nocy 24 osoby – relacjonuje zakonnik. – To pokazuje, że poza naszymi placówkami jest po prostu niebezpiecznie.

Według danych Komisji Episkopatu Polski ds. Misji w Republice Środkowoafrykańskiej pracuje 37 misjonarzy. Są wśród nich zakonnicy, księża diecezjalni, siostry zakonne oraz świeccy wolontariusze. Obecni są w sumie w 13 placówkach. Od wczoraj te liczby są już nieaktualne. Powód? Do RŚA dotarli trzej kolejni misjonarze – dwóch zakonników oraz jedna osoba świecka.

– Można ich posądzać o szaleństwo, że wyjechali do kraju ogarniętego rebelią – mówi o. Grabiec. – Naszym zdaniem ich obecność może powstrzymać przemoc i zapobiec rozlewowi krwi.

Na rozwój sytuacji czekają także księża z diecezji tarnowskiej, którzy pracują w RŚA. List do nich wysłał ich biskup Andrzej Jeż. Napisał, by każdy w swoim sumieniu zdecydował, co robić. Księża postanowili zostać.

To nie jest wojna międzyreligijna

Ostatnio w walkach rebeliantów w RŚA zginęło ostatnio co najmniej 75 osób. Walki wybuchły z nową siłą po wycofaniu się w styczniu ze stolicy kraju Bangi muzułmańskich rebeliantów z organizacji Seleka. To właśnie oni  doprowadzili w marcu 2013 r. do obalenia rządu, a ich przywódca Michel Djotodia obwołał się prezydentem. W styczniu został zmuszony do ustąpienia.

– Wbrew temu, co się mówi, walki w RŚA nie są wojną między chrześcijanami a muzułmanami – tłumaczy „Rz" ks. Mieczysław Cisło, dyrektor Sekcji Polskiej Pomocy Kościołowi w Potrzebie. – Zdecydowana większość rebeliantów to zagraniczni najemnicy, którzy przyjechali tam po prostu rabować.

Potwierdza to Światowy Indeks Prześladowań, który co roku sporządza międzynarodowa organizacja Open Doors. Według tegorocznego raportu jedynie około 10 proc. rebeliantów to obywatele Republiki Środkowoafrykańskiej. Większość grupy to islamscy bojownicy z sąsiednich krajów: Czadu i Sudanu.

Ksiądz Cisło zwraca także uwagę na to, że większość ataków na misje prowadzone przez chrześcijan ma motyw rabunkowy.

– Rebelianci uważają te miejsca za bogate, w których można się obłowić – wyjaśnia.

Zgadza się z tym ojciec Mirosław Buczko, opiekun misji prowadzonych przez franciszkanów, m.in. w Tanzanii i Burkina Faso.

– Kilka lat temu różne uzbrojone grupy napadały na nasze misje w Tanzanii – przyznaje. – Do zakonników strzelano. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Ostatnio się uspokoiło.

Misjonarze giną ?na całym świecie

Mimo to Tanzania wciąż znajduje się na liście 50 krajów, w których chrześcijanie prześladowani są najczęściej. Z krajów afrykańskich na liście znajdują się także m.in. Algieria, Nigeria, Sudan, Kenia czy Demokratyczna Republika Konga.

W tym ostatnim kraju rebelia wybuchła w minionym roku. Misji w miejscowości Rutshuru nie opuścili wówczas pallotyńscy misjonarze z Polski. Mimo że miasto zajęli rebelianci z oddziałów M23. Po kilku tygodniach zostało ono wyzwolone przez armię rządową.

– To była największa operacja wojskowa, jaka miała miejsce od 2005 roku, kiedy na nowo rozgorzała wojna domowa w Kongu – opowiada pallotyński misjonarz ks. Wiesław Kantor.

W polskiej misji chroniły się też pracujące w regionie Kiwu siostry pallotynki misjonarki.

Według danych Komisji Episkopatu ds. Misji z połowy stycznia na całym świecie pracuje 2015 polskich misjonarzy. Najwięcej, bo aż 828, w Afryce.

W ub. roku na misjach w 13 krajach świata zginęło 22 misjonarzy. W Afryce jeden kapłan (w Tanzanii), jedna siostra zakonna (Madagaskar) i jedna misjonarka świecka w Nigerii. Nie było wśród nich Polaków.

Ewakuację polskich misji zaleca Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Twierdzi, że tylko w ten sposób może pomóc pracującym tam księżom. Ale zakonnicy nie zamierzają porzucać misji. Ich zdaniem wyjazd  oznaczałby, że pozostający pod ich opieką ludzie zostaliby wymordowani przez rebeliantów.

– Nasze misje od kilku tygodni to tak naprawdę obozy dla uchodźców. Schronienie znaleźli w nich nie tylko chrześcijanie, ale także muzułmanie – tłumaczy „Rz" o. Tomasz Grabiec, koordynator misji w zakonie kapucynów.

Pozostało 89% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021