Codziennie od dziesiątej rano do północy chronieni przez żołnierzy rewolucji wolontariusze skrupulatnie odtwarzają i katalogują zniszczone dokumenty obalonych ukraińskich władz.
Dzieje się to w okolicy jednej z dalszych stacji kijowskiego metra. Na końcu krętej uliczki, wokół której pobudowano małe jednorodzinne domki, znajduje się niepozorny budynek. W Kijowie jest już ciepło i słonecznie. Niektóre drzewa posadzone przy zacisznej uliczce nieśmiało wypuszczają pierwsze pąki.
Podchodzę do dużej bramy, która odgradza dwupiętrowy budynek, najwyższy w okolicy. Naciskam domofon i po chwili znad parkanu wychyla się trzech umundurowanych członków Samoobrony Majdanu z pałkami w rękach.
– Do dokumentów? Wolontariusz? Dziennikarz? Zapraszamy – otwiera się brama, a ja po chwili wchodzę do budynku, w którym biura ma kilka kijowskich organizacji pozarządowych.
Wszyscy chcą jednego – by winni ponieśli karę za swoje czyny