Sunniccy bojownicy z organizacji Islamskie Państwo Iraku i Lewantu (ISIS) chwalą się, że dokonali masakry 1700 szyitów – jeńców wojskowych pojmanych w czasie ostatniej ofensywy. Publikują w internecie zdjęcia z masowych rozstrzeliwań. „Brudni szyici zabijani setkami". „Tak kończą szyici premiera al-Malikiego" – głoszą podpisy pod zdjęciami. Eksperci mają wątpliwości, czy do masakr rzeczywiście doszło.
W zdarzenia te nie wierzy Departament Stanu USA, ale są dla niego dowodem na nieograniczoną żądzę krwi i ludobójcze instynkty terrorystów. Już same doniesienia o masakrach zwiększają presję na USA, aby udzieliły Irakowi wsparcia wojskowego.
Wojna pośrednia
Prezydent Barack Obama nie wykluczył kilka dni temu żadnej opcji, ale o ekspedycji wojskowej mowy nie ma. Za to pojawił się pomysł współpracy z szyickim Iranem, który miałby pomóc rządowi w Bagdadzie w opanowaniu sytuacji i odbiciu zajętych przez ISIS obszarów. – To nic innego jak koncepcja wojny pośredniej z wykorzystaniem strony trzeciej – tłumaczy „Rz" gen. Jean Vincent Brisset z francuskiego think tanku IRIS. Jest przekonany, że Stany Zjednoczone nie miałyby nic przeciwko zaognieniu konfliktu szyicko-sunnickiego prowadzącego do trwałego podziału Iraku.
Sekretarz stanu John Kerry już w sobotę zakomunikował szefowi irackiej dyplomacji Hosziarowi Zebariemu zasadnicze elementy strategii USA. „Wall Street Journal" pisze, że w tym tygodniu rozpoczną się rozmowy irańsko-amerykańskie na temat Iraku. – Takie rozmowy już trwają w Wiedniu na marginesie negocjacji dotyczących irańskiego programu nuklearnego – przypomina arabista i były dyplomata Jan Natkański. Jego zdaniem Iran jest gotów do interwencji w Iraku, ale pod warunkiem rozwiązania sprawy Syrii, którą miałby nadal rządzić prezydent Asad. Teheran mógłby także liczyć na koncesje w trakcie toczących się negocjacji w sprawie irańskiego programu nuklearnego.
Iran ma także interes w zwalczaniu sunnickich ekstremistów spod znaku ISIS, oczywiście nie tylko w Iraku, ale również w Syrii.