Referendum w Szkocji: czy Szkoci wybiorą niepodległość?

Cztery miliony Szkotów zdecydowały o utrzymaniu lub zerwaniu przeszło trzystuletniej unii z Anglią. Wyniku głosowania najpewniej rozstrzygnie kilkadziesiąt tysięcy głosów, tak zbliżone jest poparcie dla obu obozów. W referendum bierze też udział ok. 80 tys. Polaków. Większość chce nadal żyć w Zjednoczonym Królestwie.

Aktualizacja: 18.09.2014 19:50 Publikacja: 18.09.2014 19:50

Referendum w Szkocji: czy Szkoci wybiorą niepodległość?

Foto: AFP

Jeżeli uda się uratować Zjednoczone Królestwo w obecnym kształcie, będzie to przede wszystkim zasługa Gordona Browna. W 2010 r. premier ustępował po największej przegranej laburzystów od 1931 r. Brytyjczycy oskarżali człowieka, który przez dziesięć lat był ministrem finansów i kolejne trzy kierował rządem, o doprowadzenie do największego kryzysu finansowego właśnie od lat 30.

Kiedy jednak trzy tygodnie temu poparcie dla zwolenników niepodległości Szkocji zaczęło gwałtownie rosnąć, przekraczając w niektórych sondażach nawet  50 proc., zwolennicy ratowania jedności kraju odsunęli na bok kompetentnego, ale dość nudnego Alistaira Darlinga i z Browna uczynili nieformalnego lidera kampanii „Better Together". Ten zaś postawił na emocje.

– Szkocja nie należy do mnie, nie należy też do Szkockiej Partii Narodowej. Ona należy do nas wszystkich – apelował w środę w Glasgow. Akcent Browna, syna pastora Kościoła Szkocji,  dodawał wiarygodności wystąpieniu.

Sukces nacjonalistów to wynik przejścia wyborców tradycyjnie bardzo silnej w Szkocji Partii Pracy do obozu zwolenników niepodległości. W opublikowanej latem książce „Moja Szkocja, nasza Wielka Brytania" Brown nakreślił plan głębokiej decentralizacji kraju, co jego zdaniem jest jedynym sposobem zapobieżenia secesji. Na ostatniej prostej kampanii konserwatywny premier David Cameron uznał, że nie ma wyjścia: trzeba poprzeć pomysł dotychczasowego rywala. Brown chce, aby parlament w Edynburgu uzyskał prawo do ściągania podatków, które finansowałyby aż 40 proc. budżetu Szkocji. W takim układzie Westminster zachowałby tylko kluczowe uprawnienia dotyczące obrony, polityki zagranicznej i zabezpieczeń społecznych. Arbitrem między Szkocją, Anglią, Walią i Irlandią Północną miałaby być Izba Lordów, której członkowie pochodziliby z wyboru. Uzyskałaby ona prawo do wstrzymania na dwa lata ustawy, której sprzeciwia się któryś z regionów kraju.

W razie zwycięstwa przeciwników niepodległości Szkocji to Brown będzie odpowiedzialny za przekształcenie państwa w federację. Ale 63-letni Szkot już wcześniej podejmował strategiczne dla przyszłości kraju decyzje. W latach 1997–2007, jako najdłuższy stażem minister finansów w nowożytnej historii państwa, to on doprowadził do zasadniczej liberalizacji rynków kapitałowych, co przyczyniło się do wybuchu kryzysu finansowego. Jednak już jako premier Brown powstrzymał upadek City, zapowiadając, że nie dopuści do bankructwa choćby jednego banku, jak to się stało w USA z Lehman Brothers, i uruchamiając wart 500 mld funtów specjalny fundusz gwarancyjny.

Niezależnie od wyniku referendum Alex Salmond ma już swoje miejsce w historii Szkocji. I to jako wielki wygrany. Gdy na początku lat 80. XX wieku zaczynał karierę w Szkockiej Partii Narodowej (SNP), jego pomysł zerwania unii z Anglią wydawał się całkowicie fantastyczny. Dziś podobne plany ma prawie połowa jego rodaków i nawet jeśli okażą się w końcu mniejszością, to przecież wymuszą na Londynie bardzo szeroką autonomię dla swojej prowincji.

Bez charyzmy i uporu Salmonda nie byłoby to możliwe. Zamiast wdawać się w skomplikowane wyliczenia strat i korzyści wynikających z niepodległości oraz angażować w kampanię strachu, jak od wielu miesięcy robił jego główny oponent Alistair Darling, lider SNP postawił na pozytywny przekaz trafiający do emocji wyborców. Niemal każdego dnia słychać go było na Buchanan Street, głównej arterii Glasgow, gdzie każdy mógł się z nim podzielić swoimi wątpliwościami.

– Fundamentalnym błędem kampanii przeciwników niepodległości było twierdzenie, że kraj Adama Smitha nie jest w stanie samodzielnie zarządzać swoimi finansami – mówił w środę Salmond.

Ta taktyka pozwoliła w ostatnich tygodniach zasadniczo zwiększyć poparcie dla niepodległej Szkocji z 1/3 do około połowy uprawnionych do głosowania. Ale Salmond jest nie tylko doskonałym mówcą i taktykiem. To też polityk długodystansowy. Po przejęciu przywództwa w SNP w 1990 r. zasadniczo zmienił program partii. Jego fundamentem stał się już nie tyle nacjonalizm, ile postulat rozbudowy zabezpieczeń socjalnych, integracja z Europą i pacyfizm. Salmond chciał nawet postawić Tony'ego Blaira przed trybunałem stanu za interwencję w Iraku. Taki program, w znacznym stopniu demagogiczny, przekształcił SNP w główną partię opozycyjną po powołaniu przez Blaira w 1999 r. szkockiego parlamentu i pozwolił jej na utworzenie mniejszościowego rządu osiem lat później. Gdy w 2010 r. władzę przejęli torysi, a David Cameron uruchomił radykalny program oszczędnościowy i zapowiedział referendum w sprawie członkostwa w Unii, rząd w Londynie stał się dla Salmonda łatwym celem ataku. W 2011 r. SNP zdobyła bezwzględną większość w Edynburgu i mogła już bez żadnych ograniczeń występować w roli obrońcy związków z Unią i praw socjalnych na koszt Londynu. Zirytowany Cameron postanowił zneutralizować krnąbrnego Szkota, rozpisując referendum, które, jak się wówczas wydawało, Salmond musi przegrać. Dziś brytyjski premier przyznaje, że budzi się w środku nocy i nie może sobie darować, że tak łatwo zlekceważył lidera szkockich nacjonalistów.

Jeżeli uda się uratować Zjednoczone Królestwo w obecnym kształcie, będzie to przede wszystkim zasługa Gordona Browna. W 2010 r. premier ustępował po największej przegranej laburzystów od 1931 r. Brytyjczycy oskarżali człowieka, który przez dziesięć lat był ministrem finansów i kolejne trzy kierował rządem, o doprowadzenie do największego kryzysu finansowego właśnie od lat 30.

Kiedy jednak trzy tygodnie temu poparcie dla zwolenników niepodległości Szkocji zaczęło gwałtownie rosnąć, przekraczając w niektórych sondażach nawet  50 proc., zwolennicy ratowania jedności kraju odsunęli na bok kompetentnego, ale dość nudnego Alistaira Darlinga i z Browna uczynili nieformalnego lidera kampanii „Better Together". Ten zaś postawił na emocje.

Pozostało 86% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1026
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022