Aby utrzymać się u władzy po wyborach w maju 2015 r., brytyjski premier ma prosty plan: radykalnie ograniczyć liczbę przyjezdnych z Unii.
– Taki sam program mają także laburzyści i liberalni demokraci. Imigracja stała się jednym z najważniejszych problemów dla brytyjskiej opinii publicznej, a dodatkowo tradycyjne partie polityczne obawiają się odpływu wyborców do populistycznej, eurosceptycznej Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP) ?– mówi „Rz" John Springford z londyńskiego Center for European Reform (CER).
Integracja na głowie
Mimo poprawy koniunktury gospodarczej najnowszy sondaż dla „Sunday Timesa" daje tylko niewielką przewagę torysom (36 proc.) nad Partią Pracy (34 proc.), podczas gdy UKIP może już liczyć na 14 proc. poparcia.
W tej sytuacji konserwatyści postanowili uderzyć mocno. W weekendowym wywiadzie dla „Daily Telegraph" minister pracy Iain Duncan Smith zapowiedział, że ceną za pozostanie Wielkiej Brytanii w Unii jest przyznanie jej prawa do nałożenia limitów liczby przyjezdnych z pozostałych państw Wspólnoty.
– Kontrola imigracji musi się znaleźć w rękach poszczególnych krajów członkowskich, jeśli mają one pozostać w zjednoczonej Europie – uważa Smith.