Właśnie okazało się, że budowane lotnisko jest za małe i konieczne będzie wyasygnowanie kolejnych 3,2 mld euro. Berlin Brandenburg International — taka jest oficjalna nazwa gigantycznego międzykontynentalnego portu lotniczego, którego patronem został Willy Brandt. Ma obsługiwać nie tylko wschodnią część Niemiec, ale i niemal pół Polski, bo nadal ze Szczecina, Poznania czy Wrocławia blisko do Berlina, a stamtąd na wszystkie kontynenty.
Pierwsze samoloty miały wystartować 3 czerwca 2012 tego roku. Do dzisiaj nie wystartował ani jeden. Za to dzisiaj wiadomo już, że potrzebne będzie kolejne 3,2 mld euro na zakończenie budowy. Do tej pory wydano na budowę 5,1 mld, a więc trzykrotnie więcej niż zakładano w chwili jej rozpoczęcia. Co ciekawe, nadal nie wiadomo, kiedy lotnisko zostanie otwarte.
— Będziemy mogli coś powiedzieć dopiero w połowie przyszłego roku - twierdzi nowy główny budowniczy Hartmut Mehdorn, były szef Deutsche Bahn, niemieckich kolei, których reputacja nie może być już gorsza.
Według wiarygodnych ocen pierwsza maszyna wystartuje z nowego lotniska dopiero w 2017 roku. Były burmistrz Berlina, Klaus Wowereit będzie już wtedy emerytem od wielu lat. W czwartek przekazał fotel burmistrza swemu następcy Michaelowi Muellerowi. Ustąpił dobrowolnie po 13 latach rządzenia największą niemiecką metropolią. Wyciągnął konsekwencje z porażki, jaką okazała się budowa nowego portu lotniczego.
Wowereit był przez lata szefem rady nadzorczej konsorcjum budującego lotnisko. Berlin oraz Brandenburgia mają w nim po 37 proc. udziałów, reszta należy do rządu federalnego. Oznacza to, że borykające się z ogromnymi kłopotami finansowymi oba landy muszą przeznaczyć kolejne miliardy na zakończenie budowy lotniska, które dawno już powinno przynosić zyski.