Europejscy i amerykańscy przywódcy od dawna mają problem z wytłumaczeniem swoim wyborcom jak to możliwe, że Zachód ostro potępia fundamentalistów religijnych nieprzestrzegających praw człowieka, a tymczasem za ważnego sojusznika na Bliskim Wschodzie uznaje skrajnie konserwatywne królestwo Saudów.
Powód polityczny jest oczywisty: wydająca rocznie 80 mld dolarów na zbrojenia i utrzymująca sojusznicze relacje ze Stanami Zjednoczonymi Arabia Saudyjska jest liczącym się w regionie czynnikiem stabilizującym. To tym bardziej istotne, że Saudyjczycy są bardzo krytyczni zarówno wobec Iranu jak i wobec fanatyków z Państwa Islamskiego.