Turcjo, przyznaj się

Unia Europejska wezwała Ankarę do uznania rzezi Ormian za ludobójstwo. Reakcją jest lekceważenie.

Aktualizacja: 16.04.2015 23:24 Publikacja: 16.04.2015 23:08

Szczątki ofiar ludobójstwa przechowywane w kościele ormiańskim w Libanie

Szczątki ofiar ludobójstwa przechowywane w kościele ormiańskim w Libanie

Foto: AFP

Parlament Europejski zaapelował do Turcji o przyznanie się do ludobójstwa Ormian w latach 1915-17, do normalizacji stosunków z Armenią oraz otwarcia archiwów dotyczących tego wydarzenia. To trzeci taki apel eurodeputowanych w historii PE, ale następuje w momencie, gdy międzynarodowa opinia publiczna jest coraz bardziej świadoma wagi tego wydarzenia historycznego.

W ostatnią niedzielę papież Franciszek również mówił o ludobójstwie Ormian, co spotkało się z oburzeniem w Ankarze. Apel PE też nie został przyjęty pozytywnie.

- Jednym uchem wpadnie, drugim wypadnie - tak lekceważąco skomentował Recep Erdogan, prezydent Turcji.

Za tydzień, 24 kwietnia, przypada dzień pamięci o ludobójstwie Ormian. Sto lat wcześniej, 24 kwietnia 1915 roku, minister spraw wewnętrznych Imperium Ottomańskiego podpisał nakaz aresztowania i osadzenia w ośrodkach odosobnienia 250 przedstawicieli ormiańskiej elity z Konstantynopola. Do tej grupy intelektualistów, kupców i artystów dołączyło potem kilkaset kolejnych osób, co stanowiło początek tragedii. Kilka tygodni później minister Mehmed Tallat podpisał ustawę przesiedleńczą nakazującą wypędzenie ludności ormiańskiej ze wschodniej części Imperium Ottomańskiego.

Wypędzeniom towarzyszyły w latach 2015-17 masowe zbrodnie. Szacuje się, że w wyniku planowanych akcji władz tureckich zginęło półtora miliona Ormian. Początkowo władze pokonanego w wyniku I wojny światowej Imperium Osmańskiego przyznały się do zbrodni.

Ale kiedy w 1923 roku na gruzach sułtanatu powstała nowoczesna Turcja pod wodzą prezydenta Mustafy Ataturka, nastawienie zaczęło się zmieniać. Turcja systematycznie odmawia uznania tej tragedii za ludobójstwo. Po pierwsze, zaniża liczbę ofiar. Po drugie, utrzymuje, że ich śmierć była skutkiem wojennego chaosu.

Wśród większości historyków nie ma wątpliwości, jaka była prawda. Słowo "ludobójstwo" to nie emocjonalne stwierdzenie, ale prawna definicja zawarta w uchwalonej w 1948 roku Konwencji ONZ w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa.

- Tragiczne wydarzenia z udziałem Ormian, które miały miejsce na terenie Imperium Ottomańskiego w latach 1915-17 wypełniają kryteria tej definicji - mówił wiceprzewodniczący grupy socjalistycznej w PE Knut Fleckenstein.

O ludobójstwie nie decyduje liczba ofiar, ale zamiary towarzyszące sprawcom. Jeśli celem ich działania jest unicestwienie całej grupy etnicznej, czy religijnej, to możemy mówić o ludobójstwie. - To nie historycy decydują, czy doszło do ludobójstwa, oni tylko dostarczają fakty. Oceniają je prawnicy - mówi "Rz" Hratch Tchilingrian, profesor Uniwersytetu Oksfordzkiego, z pochodzenia Ormianin.

Według niego dostępne są setki tysięcy świadectw tych, którzy przeżyli rzeź, zdjęcia, studia historyczne i innego rodzaju dokumenty w archiwach wielu krajów. Przypomniał, że to Polak żydowskiego pochodzenia Rafał Lemkin, opracował definicję ludobójstwa opierając się właśnie na tragedii Ormian.

Armenia od dziesięcioleci prowadzi międzynarodową akcję na rzecz uznania wydarzeń z lat 1915-17 za ludobójstwo. Do tej pory zrobiło to 25 państw, w tym Polska (w 2005 roku). Armenia nie ustaje w wysiłkach na rzecz szerszego uznania tego faktu, a w szczególności stworzenia międzynarodowej presji na Turcję.

- Turcja tego odmawia. Jest to zgodne z definicją, bo eksperci właśnie odmowę uznają za ostatni akt ludobójstwa - mówi Tchilingrian.

Ankara nie zgadza się, bo trudno przyznać się do tak bolesnych wydarzeń z własnej historii. Oznaczałoby to dla niej uznanie, że nowoczesne państwo tureckie zostało zbudowane na eliminacji innych grup etnicznych. Wreszcie stwierdzenie ludobójstwa pociąga za sobą skutki prawne. - Ormianie będą mogli domagać się odszkodowań - przyznaje naukowiec z Uniwersytetu Oksfordzkiego. - W zbiorowej pamięci mieszkańców Armenii i rozsianej po świecie wielkiej ormiańskiej diaspory wydarzenia sprzed stu lat, pamiętane jak "Medz Yeghren", czyli "wielka zbrodnia", ciągle są żywe. Uznanie przez Turcję ludobójstwa miałoby dla nich ogromne znaczenie moralno i społeczno-psychologiczne i pomogłoby w zaleczaniu ran — uważa Tunc Aybak, profesor prawa z Uniwersytetu Middlesex, z pochodzenia Turek.

Według niego w nastawieniu społeczeństwa tureckiego wiele się już zmieniło, szczególnie od głośnego zabójstwa w 2007 roku zamieszkałego w Stambule ormiańskiego dziennikarza Hranta Dinka, który stał się ofiarą tureckiego nacjonalisty. Ale współczucie dla ofiar nie oznacza przyznania, że 100 lat temu doszło do ludobójstwa.

- Większość opinii publicznej ciągle uważa, że nazwanie tego "ludobójstwem" byłoby niesprawiedliwe, skoro różne zbrodnie popełniane na Turkach nie zyskały takiego miana - mówi Ozgur Unluhisarcikli, z szef oddziału German Marshall Fund w Ankarze.

Rząd turecki dobrze oddaje zatem stan myślenia Turków. Bo mimo wyrażanych głośno wyrazów współczucia dla Ormian, nigdy nie zdobył się na oficjalne przeprosiny za zbrodnię dokonaną 100 lat temu.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1166
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1165
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1164
Świat
Swiatłana Cichanouska: Jesteśmy otwarci na dialog z reżimem Łukaszenki
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1162
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne