W ostatni piątek przed końcem ramadanu meczet w Ehrenfeld, dzielnicy Kolonii, nie jest w stanie pomieścić wszystkich wiernych. Tłoczą się w wielkiej sali na parterze, gdzie miejsce zajmuje również imam. Jego modlitwy transmitowane są przez głośniki do jeszcze większego, pękającego w szwach pomieszczenia centrum konferencyjnego, także na parterze. To prowizorka.
Nie jest jeszcze w pełni wykończona główna sala modlitewna pod kopułą na drugim poziomie meczetu. Będzie gotowa za kilka miesięcy. Wtedy zakończy się trwająca od sześciu lat budowa meczetu. Będzie to ostateczny tryumf nie tylko 120 tys. muzułmanów mieszkających w ponadmilionowej Kolonii, ale i ponad 4 mln wyznawców islamu w całej RFN.
To przeciwko planom budowy potężnego meczetu rozgorzał osiem lat temu wielki spór o islam – nie tylko w Niemczech.
W Kolonii narodził się wtedy ruch Pro Köln, dla którego budowa w mieście słynącym z najwspanialszej w Niemczech gotyckiej katedry była profanacją chrześcijańskiej tradycji całego kraju i dowodem na jego ostateczną islamizację. W Pro Köln dostrzegli szansę na wypowiedzenie islamowi wojny w całej Europie przywódcy skrajnie prawicowych partii europejskich od Jörga Haidera przez Geerta Wildersa po liderów włoskiej Ligi Północnej.
Muzułmanie z Turcji
Europejski kongres prawicy w Kolonii latem 2008 roku miał być sygnałem dla wszystkich sił na kontynencie sprzeciwiających się islamowi. Zakończył się konfrontacją z 40 tys. mieszkańcami miasta, którzy uniemożliwili organizację wiecu Pro Köln na jednym z miejskich placów z udziałem zaproszonych gości z Europy. „Uratowaliśmy honor Niemiec " – pisała wtedy lokalna prasa.