Lesbos pod nadzorem Unii Europejskiej

Bruksela chce przejąć kontrolę nad najbliższymi Turcji greckimi wyspami. To ma powstrzymać falę uchodźców.

Aktualizacja: 22.09.2015 14:21 Publikacja: 21.09.2015 21:57

Lesbos pod nadzorem Unii Europejskiej

Foto: AFP

Przed środowym szczytem Donald Tusk wysłał do przywódców Unii dość dramatyczny list. Napisał w nim, że „Europa straciła kontrolę nad swoimi zewnętrznymi granicami". „Musimy stawić czoła tej brutalnej rzeczywistości" – dodał przewodniczący Rady Europejskiej w piśmie, do którego dotarł „Financial Times".

Chodzi tak naprawdę nie o granice Unii w ogóle, tylko o jeden ich odcinek: dziesiątki greckich wysp i wysepek położonych czasami zaledwie o 1–2 km od tureckiego brzegu. To tędy tylko w sierpniu dotarło do Unii 88 tys. uchodźców, 90 proc. wszystkich, którym w tym czasie udało się sforsować granice zjednoczonej Europy.

– Na samą wyspę Lesbos każdego dnia przybywa przynajmniej 2 tys. osób, taka jest już nowa norma. Popularne są także: Kos, Samos, Leros, Chios i Simi – mówi „Rz" Ewa Moncure, rzeczniczka Frontexu, unijnej agencji ochrony granic.

Mechanizm jest zawsze ten sam. Na pontonach przeznaczonych dla kilku, kilkunastu osób przemytnicy umieszczają 40–50 uchodźców: kobiety i dzieci w środku, mężczyźni na zewnątrz. Z powodu silnych prądów, a także ryzyka kolizji ze statkami, to niebezpieczna podróż: tylko w niedzielę w dwóch katastrofach zginęło łącznie ok. 40 uciekinierów.

Kruche pontony rzadko kiedy są wyłapywane przez grecką Straż Graniczną, bo ta od wybuchu migracyjnego kryzysu nie jest zbyt aktywna. Ale nawet gdy tak się stanie, Grecy pozwalają uchodźcom na dotarcie do brzegu, a później na swobodne przemieszczanie się dalej na północ, przez Macedonię, Serbię aż do Austrii i Niemiec. To właśnie pokusa dotarcia do Republiki Federalnej działa jak magnes na kolejne rzesze migrantów.

Teraz miałoby się to zmienić. Jak tłumaczy „Rz" wysoki rangą przedstawiciel Komisji Europejskiej, plan Brukseli zakłada nadzwyczajne wsparcie finansowe dla Grecji, ale w zamian za zgodę na częściowe oddanie Frontexowi kontroli nad greckimi wyspami.

Już teraz ten rejon patroluje pod kierunkiem unijnej agencji 14 statków, dwa samoloty i dwa helikoptery udostępnione przez kraje UE.

– Na każdym naszym statku jest grecki oficer straży granicznej, który zapewnia koordynację działań z władzami w Atenach, a wydane przez nas dokumenty zawsze muszą być zatwierdzone przez grecką policję. Działamy na zaproszenie greckich władz – podkreśla Moncure. – Ukłonem w stronę Grecji jest także nazwa naszej operacji: „Posejdon".

W przyszłości Frontex miałby mieć znacznie więcej statków we wschodniej części Morza Egejskiego. Ale w Brukseli liczą także na to, że premier Aleksis Cipras, który wyszedł wzmocniony z niedzielnych wyborów, zdecyduje się wreszcie na użycie do kontroli granic potężnej floty marynarki wojennej. Ma ona do dyspozycji aż 400 okrętów.

– Cipras do tej pory odmawiał, bo sama militaryzacja granicy nic nie da – mówi „Rz" Angeliki Dimitriadi, ekspertka ateńskiego instytutu spraw międzynarodowych Eliamep.

Teraz plan Brukseli idzie jednak dalej. Zatrzymani na wodach między Turcją a greckimi wyspami uchodźcy co prawda nadal byliby eskortowani do Grecji, ale tu natychmiast nastąpiłoby oddzielenie tych, którzy nie mają prawa do azylu i zostają odesłani do Turcji. Pozostali musieliby natomiast pogodzić się z umieszczeniem w specjalnych ośrodkach dla uchodźców na terenie Grecji, bez możliwości wyjazdu do Niemiec. Takie ośrodki także jest gotowa sfinansować Unia.

– Gdy jednocześnie ze wzmocnieniem granicy lądowej między Turcją i Grecją wprowadzono system kierowania uchodźców do obozów, przemyt ludzi ustał – przyznaje Ewa Moncure.

Czy Aleksis Cipras zgodzi się na taki układ?

– Wszystko zależy od tego, jak szybko z obozów na terenie Grecji uchodźcy byliby kierowani do różnych krajów Unii. Jeśli mieliby tu przebywać dwa–trzy lata, to można śmiało założyć, że będą się starali uciec i problem znów spadnie na Grecję – uważa Angeliki Dimitriadi.

Zdaniem ekspertki Eliamep podczas środowego szczytu Cipras będzie także stawiał inny warunek: aby finansowanymi przez Unię obozami zarządzała agencja ONZ ds. uchodźców, UNHCR. To ma być gwarancja humanitarnego traktowania Syryjczyków czy Afgańczyków.

– Cipras uzależni swoją decyzję również od stanowiska Włoch, do niedawna drugiego kraju, do którego przez morze docierali masowo uchodźcy – mówi Dimitriadi.

W Kalabrii powstało niedawno pierwsze unijne centrum segregowania imigrantów, tzw. hotspot.

Problemem pozostaje także status Frontexu. Agencja, której siedziba mieści się w Warszawie, ma słabą legitymizację do przejęcia tak czułego z punktu widzenia suwerenności narodowej zadania jak kontrola granic zewnętrznych. Jej dyrektor, Francuz Fabrice Leggeri, jest postacią właściwie nieznaną, kontrola nad nim demokratycznie wybranych polityków – niejasna.

Częścią unijnego planu ma być także wsparcie finansowe Unii państw, do których uciekło gros syryjskich uchodźców, przede wszystkim Turcji, Jordanii i Libanu. W ostatnich dniach odwiedził je Donald Tusk.

Przekonywanie Wyszehradu

We wtorek ministrowie spraw wewnętrznych UE będą próbowali w Brukseli osiągnąć porozumienie w sprawie podziału 120 tysięcy uchodźców.

Dzień wcześniej w Pradze minister spraw zagranicznych Luksemburga (stojącego obecnie na czele UE) negocjował ze swoimi odpowiednikami z Grupy Wyszehradzkiej: Polski, Czech, Słowacji i Węgier. Najbardziej przeciwne wspólnemu europejskiemu podejściu do problemu uchodźców są Praga i Bratysława. Czechy wystosowały list do prezydencji luksemburskiej, przekonując, że kwoty (czyli podział uchodźców według określonego przez Brukselę klucza) są niezgodne z prawem. I w razie przeforsowania takiej decyzji kwalifikowaną większością głosów Czechy zaskarżą ją do unijnego sądu w Luksemburgu.

Według nieoficjalnych informacji zarówno Komisja Europejska, jak i prezydencja luksemburska gotowe są zrezygnować z „obowiązkowości", ale oczekują, że państwa podejmą decyzję o wspólnym przyjęciu 120 tys. osób z Syrii, Iraku i Erytrei, tak jak zgodziły się wcześniej przyjąć 40 tys. osób. Polska deklaruje, że przyjmie nawet więcej uchodźców, niż się od nas oczekuje w kluczu opracowanym przez KE (w sumie ok. 12 tys. osób). Do rozstrzygnięcia pozostaje, z jakich krajów będą relokowani uchodźcy (na pewno Grecji i Włoch, być może Chorwacji i Słowenii). Według ostatniej propozycji możliwe będzie opóźnienie przyjmowania uchodźców na maksimum pół roku oraz rezygnacja z 25–30 proc. swojej narodowej kwoty w zamian za 6500 euro za każdego nieprzyjętego uchodźcę. Te pieniądze mają być przekazane krajom, które zdecydują się przyjąć więcej osób.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1164
Świat
Swiatłana Cichanouska: Jesteśmy otwarci na dialog z reżimem Łukaszenki
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1162
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1161
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
podcast
Jędrzej Bielecki: Blackout w Hiszpanii - najprawdopodobniej zawiniło państwo
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne