Szef niemieckiej dyplomacji Frank-Walter Steinmeier powtarzał przez ostatnie lata, że relacje polsko-niemieckie są na takim poziomie wzajemnego zrozumienia i zaufania, na jakim nie były nigdy w historii. Przed czwartkowym spotkaniem w Berlinie z szefem polskiej dyplomacji Witoldem Waszczykowskim powiedział, że sprawą otwartą jest to, czy te trudne rozmowy będą prowadzone w taki sposób, aby znaleźć rozwiązanie i zbliżyć stanowiska.
Dał tym samym do zrozumienia, że w relacjach polsko-niemieckich zakończyła się pewna era. Takie opinie prezentują od zwycięstwa wyborczego PiS niemieckie media i niemal wszyscy politycy, podkreślając, że nowy polski rząd nie będzie skłonny do współpracy z Berlinem w najważniejszej obecnie dla Niemiec sprawie, jaką jest kryzys wywołany napływem uchodźców.
Kanclerz Merkel zagroziła nawet w Bundestagu, iż trwałe utrzymanie obszaru Schengen będzie możliwe tylko wtedy, gdy zostanie uregulowany sprawiedliwy rozdział uchodźców w całej Europie.
Warszawa nie kryje, że jest przeciwna trwałym rozwiązaniom unijnym, czy to w formie kwot limitów, czy nowego pomysłu Berlina w postaci kontyngentów uchodźców przyjmowanych z Turcji.
Właśnie o sprawie Turcji mówił szef polskiej dyplomacji przed spotkaniem z ministrem Steinmeierem (skończyło się po zamknięciu tego numeru gazety), podkreślając, że należy zrobić wszystko, aby fala uchodźców nie docierała do Europy. Na co konkretnie gotowa jest Polska, okaże się w czasie najbliższego szczytu UE-Turcja w niedzielę.