„Wrogie, zagraniczne siły używają religii, by przeniknąć do Chin" – ostrzegł szef chińskiego Urzędu ds. Wyznań Wang Zuoan w anglojęzycznej gazecie „China Daily". By temu zapobiec, wezwał wierzących, by uwierzyli wreszcie w przewodnią rolę partii komunistycznej, wsparli komunistyczny system społeczny i „służyli narodowym interesom".
Szczególną uwagę Wang Zuoan zwrócił na wyznania chrześcijańskie, którym udzielił kilku teologicznych zaleceń. „Chrześcijańska teologia powinna zostać dostosowana do narodowych warunków Chin, zintegrowana z chińską kulturą (...) i musi być zgodna z chińską droga do socjalizmu" – tłumaczył na specjalnym seminarium w Szanghaju „Sinizacja (czyli schińszczanie) chrześcijaństwa".
Jeszcze nie wiadomo, co na to chińscy hierarchowie. Chrześcijanie (osobno katolicy i osobno protestanci) są jednym z pięciu wyznań, które Pekin uznaje za legalne (również taoizm, buddyzm, islam). Wszystkie wchodzą do „patriotycznych" stowarzyszeń, które – zgodnie z konstytucją kraju – mają dbać o to, by być „niezależnymi od zagranicznej kontroli".
Od pięciu lat władze, a szczególnie Urząd ds. Wyznań, prowadzą propagandową kampanię „pozytywnego i właściwego myślenia teologicznego". Skierowana ona jest głównie do szybko rozwijających się wspólnot protestanckich. Nawet według oficjalnych danych co roku pół miliona Chińczyków przyjmuje chrzest w jednym z tych wyznań.
Sprawia to rządzącej partii – nadal wyznającej komunizm – ogromny kłopot filozoficzny. „Musimy pomóc ludowi odnaleźć prawidłowe i naukowe spojrzenie na problem narodzin, starzenia się, choroby i śmierci, tak jak i problem szczęścia oraz pecha" – domagał się trzy lata temu ten sam Zuoan. Zaraz jednak przestrzegł przed rewolucyjnym optymizmem: „Jeśli spróbujemy osiągnąć natychmiastowy rezultat uwolnienia ludu spod wpływu religii, otrzymamy efekt odwrotny: wepchniemy lud w objęcia religii".