Korespondencja z Nowego Jorku
We wtorek stacja CNN wycofała materiał dotyczący domniemanych, ale jak się okazało bezpodstawnych, związków osoby z bliskiego otoczenia Trumpa Anthony'ego Scaramucciego z rosyjskim funduszem inwestycyjnym. CNN podało w oświadczeniu, iż „materiał odbiegał od standardów dziennikarskich", i przyjęło rezygnację z pracy trzech jego autorów. „Producent fałszywych wiadomości CNN musi się zreformować po tym, jak złapano go na publikowaniu wyssanych z palca historii na temat Rosji. A co z innymi kłamliwymi doniesieniami CNN?" – triumfował Trump we wtorek na Twitterze.
Kropką nad i były nagrania wyprodukowane przez konserwatywnego aktywistę Jamesa O'Keefe'a, w których wypowiada się jeden z producentów CNN z Atlanty i sugeruje, że doniesienia o powiązaniach Trumpa z Rosją są mocno przesadzone.
Wojna z mediami
Wpadka CNN dała prezydentowi i jego zwolennikom taktyczną przewagę w wojnie z mediami. Niedługo jednak dane było Donaldowi Trumpowi cieszyć się zwycięstwem. W czwartek w wulgarny sposób zaatakował prezenterów popularnego programu politycznego „Morning Joe" na kanale MSNBC. Stwierdził, że program jest słaby, że jego prezenterzy – Mika Brzezinski i Joe Scarborough, mają niskie IQ. Użył określeń „zwariowana Mika" i „Psychol Joe". Czarę goryczy ostatecznie przelało jego stwierdzenie, że Mika Brzezinski „krwawiła okropnie po liftingu twarzy". Zwolennicy i krytycy prezydenta zgodnie stwierdzili, że tym razem prezydent posunął się za daleko. Pojawiły się też głosy, że za takie zachowanie Trump powinien zrezygnować ze stanowiska oraz że kolejny raz zachował się niestosownie wobec kobiety, a przede wszystkim odwrócił uwagę mediów i narodu od ważnych spraw państwowych.
– To zniechęca Amerykanó M. Brownw, którym zależy na ważnych sprawach, a tymczasem ich uwaga zbacza na coś takiego – stwierdził Bill O'Reilly, były prezenter konserwatywnego Fox News i wieloletni przyjaciel Trumpa.