Amerykańska gospodarka tęskni za imigrantami

W Ameryce brakuje rąk do pracy. Pandemia bowiem ograniczyła napływ przybyszów.

Aktualizacja: 11.08.2021 19:13 Publikacja: 11.08.2021 18:31

Amerykańska gospodarka tęskni za imigrantami

Foto: PAP/Abaca

W ciągu ostatnich dziesięciu lat w USA odnotowano najwolniejszy od dekad przyrost populacji wynikający ze spadającej liczby urodzin, ale też mniejszej imigracji. Biuro Spisu Ludności przewidywało, że w latach 2017–2019 w USA osiądzie 1,4 mln przybyszów, tymczasem przyrost ten wyniósł tylko 400 tys. W ostatnim roku imigrację dodatkowo ograniczyła pandemia.

Tymczasem imigranci są kluczowi dla wielu sektorów gospodarki USA. Ich praca przyczyniła się też do rozwoju gospodarczego wielu regionów, takich jak np. północno-zachodni Arkansas, gdzie nie było wystarczająco siły roboczej wśród lokalnej społeczności, która mogłaby podjąć pracę w produkcji drobiu, transporcie, budownictwie czy programowaniu komputerowym. Lukę wypełniały rzesze przybyszów z Salwadoru, Wysp Marshalla, Meksyku czy Indii. W rezultacie północno-zachodni Arkansas stał się jednym z najszybciej rozwijających się regionów metropolitalnych.

Po pandemicznym zastoju amerykańska gospodarka odbija się od dna, ale rynek pracy w całym kraju cierpi na brak pracowników. W czerwcu w USA pracy było więcej niż chętnych. Na obsadzenie czekało ponad 10 mln wakatów, a zarejestrowanych bezrobotnych było 8,7 mln. Część bezrobotnych Amerykanów nie chce jednak wracać do pracy, szczególnie tej nisko płatnej, bo bardziej opłaca im się pobierać zasiłek dla bezrobotnych. Niektórzy wolą zostać w domu, by np. opiekować się dziećmi. Spowolnienie napływu imigrantów tylko pogłębia ten kryzys, stanowiąc wyzwanie w wielu sektorach, np. usługowym, technologicznym czy rolnictwie, opierających się na pracy przybyszy z zagranicy.

Mimo to administracja Joe Bidena zapewnia, że deportuje większość dorosłych migrantów z Meksyku i Ameryki Centralnej chcących nielegalnie przekroczyć południową granicę. W lipcu br. zatrzymano tam 210 tys. osób – najwięcej w ciągu ostatniej dekady. Natomiast napływ legalnych imigrantów zaczął spadać drastycznie w momencie, gdy urząd prezydencki objął Donald Trump, który nie przejawiał sympatii dla przybyszów z zagranicy, twierdząc, iż zabierają miejsca pracy Amerykanom.

W marcu 2020 r. Trump zamknął granice dla migrantów, wykorzystując przepis Title 42, pozwalający na odmowę wjazdu osobom przyjeżdżającym z krajów o dużym zagrożeniu chorobami zakaźnymi. Prezydent Biden od miesięcy obiecywał, że wycofa ten przepis, ale w ubiegłym tygodniu oznajmił, że będzie on obowiązywał nadal przez czas nieokreślony. „Administracja nie ma swojego pomysłu i jedzie na niemoralnej polityce poprzedników" – mówią krytycy.

Przedstawiciele biznesu mają nadzieję, że prezydent zrealizuje obietnicę przeprowadzenia reformy imigracyjnej, takiej, która zostawi otwarte drzwi dla przybyszów-specjalistów lub chętnych do pracy w dziedzinach, w których Ameryka ma braki.

Amerykańska Izba Handlowa zaapelowała do Kongresu i Białego Domu, by podwoiły liczbę wydawanych wiz pracowniczych w ramach programu H-1B, także dla pracowników sezonowych. – Oprócz zabezpieczania granic powinniśmy się skupić na tym, by zachować legalną imigrację. W wielu społecznościach w całym kraju od imigracji zależeć będzie, czy lokalna gospodarka nadal będzie się rozwijać – powiedział Neil Bradley z Amerykańskiej Izby Handlowej.

W realizacji tych celów Bidenowi nie pomoże polityka niechęci wobec imigrantów, uprawiania przez konserwatywnych polityków. Mimo deportowania rekordowej liczby migrantów, którzy nielegalnie przekroczyli południową granicę, część republikańskich polityków (starając się o poparcie sympatyków Trumpa) twierdzi, że administracja Bidena wpuszcza do kraju nielegalnych imigrantów i oni odpowiedzialni są za zwyżki zachorowań na Covid-19.

– (Biden) importował więcej wirusa z całego świata przez otwarcie granic. Setki tysięcy ludzi przeciska się przez nasze granice każdego miesiąca. Joe Biden ma czelność powiedzieć mi, żebym nie przeszkadzał w kontroli covidu, a on pozwala zainfekowanym migrantom przechodzić przez południową granicę – powiedział Ron DeSantis, konserwatywny gubernator Florydy, który jest przeciwny pandemicznym restrykcjom, a jego stan obecnie jest epicentrum koronawirusa w USA.

Taka retoryka wydaje się przynosić zamierzone przez nich efekty. Według lipcowego sondażu „Washington Post" i ABC News tylko 33 proc. respondentów popiera politykę imigracyjną prezydenta Bidena, a 51 proc. jej nie popiera.

W ciągu ostatnich dziesięciu lat w USA odnotowano najwolniejszy od dekad przyrost populacji wynikający ze spadającej liczby urodzin, ale też mniejszej imigracji. Biuro Spisu Ludności przewidywało, że w latach 2017–2019 w USA osiądzie 1,4 mln przybyszów, tymczasem przyrost ten wyniósł tylko 400 tys. W ostatnim roku imigrację dodatkowo ograniczyła pandemia.

Tymczasem imigranci są kluczowi dla wielu sektorów gospodarki USA. Ich praca przyczyniła się też do rozwoju gospodarczego wielu regionów, takich jak np. północno-zachodni Arkansas, gdzie nie było wystarczająco siły roboczej wśród lokalnej społeczności, która mogłaby podjąć pracę w produkcji drobiu, transporcie, budownictwie czy programowaniu komputerowym. Lukę wypełniały rzesze przybyszów z Salwadoru, Wysp Marshalla, Meksyku czy Indii. W rezultacie północno-zachodni Arkansas stał się jednym z najszybciej rozwijających się regionów metropolitalnych.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 793
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Akcja ratunkowa na wybrzeżu Australii. 160 grindwali wyrzuconych na brzeg
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790