Pięć godzin trwała pierwsza operacja. Na początek lekarze zajęli się igłami, które zagrażały życiu dziecka. Cztery z nich wyciągnęli z okolic płuc i serca. Większość nadal tkwi w jego ciele.

Wszystko zaczęło się, gdy matka dziecka przyprowadziła go do szpitala w Ibotirama - chłopiec skarżył się na ból. Po prześwietleniu lekarze stwierdzili, że w ciele malucha znajduje się kilkadziesiąt igieł. Najdziwniejszy był fakt, że dziecko nie miało jednak na ciele żadnych ran kłutych.

Policja poinformowała, że do wbicia igieł przyznał się ojczym chłopca. Pomogły w tym zeznania biologicznego ojca dziecka, który powiedział śledczym o przedmiotach, które widział podczas odwiedzin u syna. Ojczym miał rzeczy związane z rytuałami czarnej magii.

Do zabicia w ten sposób dziecka nakłoniła go kochanka. Miała to być forma zemsty na matce dziecka.