– Mamy porozumienie. Czekamy już tylko na zielone światło ze strony Izraela, które umożliwi wypłatę – oświadczył rzecznik ONZ Martin Nesirky. Organizacja nie ujawnia szczegółów porozumienia, ale jej urzędnicy nieoficjalnie mówią o 10 milionach dolarów.
Rok temu w czasie ofensywy w Strefie Gazy zniszczono kilka oenzetowskich szkół, ośrodek zdrowia i kwaterę główną organizacji. Izraelskie źródła nieoficjalnie podkreślają, że ONZ otrzyma nie odszkodowanie, ale zapłatę. W ten sposób Izrael chce uniknąć sytuacji, w której uznano by, że przyznaje się do winy.
– Przeprowadzona operacja wojskowa była odpowiedzią na ataki Hamasu uznawanego za organizację terrorystyczną. Trudno mówić o wypłacie odszkodowań za działania w samoobronie – przekonuje w rozmowie z „Rz” izraelski prawnik Uri Huppert.
Jego zdaniem z tego powodu na odszkodowania nie mogą liczyć Palestyńczycy. – Przecież nikt nie wypłaci odszkodowań rządzącemu Strefą Gazy Hamasowi, który nie uznaje Izraela. Szans nie mają też indywidualne pozwy poszkodowanych Palestyńczyków. To tak, jakby odszkodowań od Polski zażądali niemieccy cywile poszkodowani pod koniec II wojny światowej – uważa Huppert.
Celem rozpoczętej 27 grudnia 2008 roku i trwającej trzy tygodnie operacji „Płynny ołów” było zniszczenie infrastruktury Hamasu i osłabienie skrajnej organizacji, która od lat prowadziła ostrzał rakietowy terytorium Izraela. Zbombardowano mosty, elektrownie, drogi, maszty telekomunikacyjne, a także budynki publiczne. Podczas ofensywy zginęło 1400 Palestyńczyków i 13 Izraelczyków. Straty materialne oszacowano na ponad miliard dolarów.