Z wielkim zainteresowaniem przeczytałem uwagi ks. Romualda Jakuba Weksler-Waszkinela dotyczące mojego artykułu „Biskupie krzyże zirytowały rabinów”. Już sam fakt, że ksiądz napisał na ten temat tak obszerny i ciekawy tekst, jest poniekąd odpowiedzią na jego własne pytanie: po co zajęliśmy się sprawą niedopuszczenia katolickich biskupów pod Ścianę Płaczu? Bo to wyjątkowo ciekawa historia dotykająca bardzo ważnego i zajmującego wiele osób – w tym ks. Weksler-Waszkinela – problemu, jakim jest dialog pomiędzy katolicyzmem a judaizmem.
Fakt, że jednego dnia w „Rzeczpospolitej” opublikowaliśmy dwa artykuły na ten temat, nie był wcale próbą rozdmuchania całego wydarzenia do nadmiernych proporcji, ale zwykłym dziennikarskim zabiegiem. Mój artykuł na stronie dziesiątej był tekstem informacyjnym, a Piotr Semka napisał komentarz do tego wydarzenia.
Ksiądz Weksler-Waszkinel pisze, że „winę za całe przykre zajście bardziej ponoszą austriaccy biskupi niż ci rabini, którzy nie pozwolili biskupom w tamtym miejscu na modlitwę”. O tyle trudno mi polemizować z tym fragmentem, że tak jak ksiądz uważam, że katoliccy kapłani rzeczywiście nie powinni ostentacyjnie, z krzyżami na piersi, chodzić do świętych miejsc religii żydowskiej (i odwrotnie). Ściana Płaczu jest jednak fragmentem świątyni Salomona, a więc miejscem świętym również dla chrześcijan. A obie strony powinny szanować swoje obyczaje i wrażliwość.Celem mojego tekstu nie było więc w żadnym wypadku potępianie jerozolimskich rabinów, ale pokazanie, iż w dialogu żydowsko-katolickim istnieje asymetria. Dialog ten często opiera się na staraniach katolików, którzy wykonują kolejne gesty, nie dostrzegając podobnej przychylności z drugiej strony.
Ksiądz pisze, że określona przeze mnie jako „rzekoma” antysemicka tradycja kościelnego nauczania jest faktem. Trudno mi się jednak oprzeć wrażeniu, że nastąpiło tu pomylenie antysemityzmu z antyjudaizmem. Chrześcijaństwo z natury rzeczy rodziło się w teologicznym sporze z judaizmem, a i judaizm nie unikał podobnej religijnej polemiki – i nie unika jej do dziś. Wynika to jednak nie z narodowych uprzedzeń, ale z różnic teologicznych, które ksiądz Weksler-Waszkinel na pewno zna lepiej ode mnie.
Czołowym dowodem na ów rzekomy antysemityzm chrześcijan ma być owa – przywołana również przez mojego polemistę – modlitwa o nawrócenie żydów. Modlitwa ta – jak słusznie ksiądz zauważa – jest nieobecna w przywróconym przez Benedykta XVI rycie trydenckim. Pomimo to środowiska żydowskie, na czele z wpływowym Światowym Kongresem Żydów, wciąż przeciw niej protestują.